Syknęła z bólu gdy lekarz dotknął jej skóry i miejsca w którym powoli pokazywał się potężny siniak. Nienawidziła szpitali i zazwyczaj ich unikała, ale w tym przypadku nawet nie miała nic do powiedzenia.
[ M U S I C ]
-Jeszcze jedno piwo
– uśmiechnęła się do barmana stojącego za ladą. Mężczyzna
kiwnął twierdząco i zawołał kelnera. Brunetka odwróciła
się w stronę parkietu gdzie kilka z jej koleżanek właśnie
tańczyło z nowo poznanymi kolegami. Ona sama należała raczej do
mniej... bezpośrednich osób.
Uwielbiała swój
styl życia, niezależność, ale wolała raczej pozostać sama.
-Nie jesteś zbyt
młoda by pojawiać się w takim miejscu sama? - usłyszała od
kelnera, gdy pojawił się stawiając przed nią trunek.
- Tak, jestem – powiedziała i upiła łyk. Słyszała to aż za często i dlatego co raz częściej po prostu to ignorowała. Nie skupiała się nad tym czy słowa chłopaka były swojego rodzaju sposobem na podryw czy swoistą ironią. Skupiła się na tańczących ludziach.
- Tak, jestem – powiedziała i upiła łyk. Słyszała to aż za często i dlatego co raz częściej po prostu to ignorowała. Nie skupiała się nad tym czy słowa chłopaka były swojego rodzaju sposobem na podryw czy swoistą ironią. Skupiła się na tańczących ludziach.
Muzyka dudniła jej
w uszach, a gdzieś w tłumie dostrzegała poszczególne
sylwetki ludzi z którymi tu przyszła.
Cristina,
dwadzieścia cztery lata, wysoka szczupła brunetka. Inteligentna,
samodzielna, ale i pyskata.
Esteban,
dwadzieścia... kilka lat. Egoista, ale dobry przyjaciel.
Zdeklarowany gej.
Mercedes, swojego
rodzaju – pani tego miasta. Może mieć każdego.
Idoya, miła, niska
dziewczyna o dobrym sercu. Pasjonatka tańca.
Carlos – syn
bogaczy – buntownik.
I kilka innych
osób. Łącznie ich grupa liczyła czternaście osób.
Ona była tą najmłodszą. Miała zaledwie dziewiętnaście lat.
Swoją osobowością również różniła się od
wszystkich. Była bardziej delikatna, ale i stanowcza. Była
indywidualistką i liczyło się dla niej to co miało sens.
Nie lubiła robić
czegoś wbrew sobie. Zawsze pozostanie tą najmłodszą, ale nie
miało to znaczenia. Swoją osobowością potrafiła by przyćmić
nawet najjaśniejszą gwiazdę.
Odwróciła
się ponownie w stronę baru zrównując się z barmanem i
skupiając się na swoim piwie. Dzisiejszego wieczoru nie miała
ochoty tańczyć, co w jej przypadku było dość rzadkim widokiem.
Nie była w stanie
powiedzieć czy siedziała tak długo. Na pewno nie zdążyła wypić
całego piwa. Wszystko co nastąpiło w kolejnych minutach już do
niej nie docierało.
Poczuła mocne
szarpnięcie i krzyki. Kilka osób przedzierających się w
tłumie, napierających na siebie. Jakaś bijatyka. Poczuła jak
szereg ludzi którzy tak jak oni stali przy barze zakołysał
się. Szklanki i butelki stojące na ladzie jednym ruchem zniknęły
rozpryskując się wszędzie i rozlewając, a ona sama pchnięta
przez kogoś wylądowała kilka metrów dalej na posadzce.
Potrzebowała kilku
sekund by się otrząsnąć. Pozostała w tej samej pozycji – na
brzuchu z rękami osłaniającymi głowę. Nawet nie wiedziała kiedy
tak się ułożyła.
Poczuła jak ktoś
łapie ją za ramię, a chwilę później odwraca, przez co
oślepiło ją mocne neonowe światło.
-Chelsea! Wszystko
w porządku? - zmrużyła oczy. Czuła, że boli ją głowa, ale
kiwnęła twierdząco. Esteban pomógł jej wstać. Otaczała
ją głównie muzyka i głośne rozmowy ludzi. Kilka osób
wokół niej również poszkodowanych podnosiło się z
ziemi.
-Spoko –
wyswobodziła się z jego rąk widząc, że kumpel trzyma ją dosyć
lekko w nadziei, że jego ubranie nie ucierpi w kontakcie z alkoholem
i szkłem które przykleiło się do jej całego ciała –
daję radę.
Spróbowała
stanąć prosto. Poczuła ostre szarpnięcie w klatce piersiowej i
ponownie zgięła się w pół. Chwilę później ból
sprawił, że przed oczami zrobiło się ciemno. Kucnęła starając
się trzymać kontrolę, ale nie było jej to dane. Zemdlała.
Sprawowanie
kontroli nad sobą to jeden z wielu elementu kształtowania sylwetki
piłkarza. To równie ważne jak technika gry, czy dobra
kondycja jeśli chce się zabłysnąć w świecie mediów.
I on dawno powinien
to wiedzieć. Był piłkarzem już zbyt długo, zaklął w myślach
gdy uświadomił sobie do czego doprowadził razem ze swoimi
towarzyszami i miał cichą nadzieję, że Bóg nie będzie
miał dla niego srogiej kary. Wytarł krew cieknącą strużką po
brodzie i skierował się do kumpli. Całe to zdarzenie nie powinno
się było wydarzyć. Spotkali się na piwo i by odpocząć, a
tymczasem ich skołatane nerwy dały się jeszcze podpuścić jakimś
zidiociałym palantom.
-Jak tam Dave? -
usłyszał głos Carlosa, ale nie potrafił go zlokalizować. W
klubie było ciemno, a tłum gęstniał – Żyjesz?
Mężczyzna pojawił
się naprzeciwko, potrząsając swoimi długimi włosami i kładąc
mu dłonie na ramionach czekał na odpowiedź.
-Żyję, ale nie
powinienem – jęknął. Odwrócił się w stronę innych.
Pomógł wstać mężczyźnie który został staranowany
w tej potyczce, a także kobiecie, która siedziała zdziwiona
na podłodze. Za każdym razem bąknął tą samą przepraszającą
formułkę.
Zwrócił
uwagę na wysokiego bruneta który nieudolnie złapał swoją
koleżankę, która najwyraźniej chwilę wcześniej zemdlała.
-Trzeba jej pomóc
– odezwał się Victor tuż nad jego ramieniem, ale nie musiał
długo czekać na reakcję kumpla.
-Chodź – David
pociągnął go za ramię. Podeszli do nich i zwrócił się do
chłopaka – dwie ulice stąd, jest szpital, niech ją zobaczą. Mam
auto.
Razem z Valdesem
podnieśli brunetkę i skierowali się do wyjścia. Jego auto stało
zaparkowane w bocznej alejce, wśród innych aut.
-Cholera- zaklął
gdy wyjął klucze i sięgnął nimi do zamka – piłem, bierzemy
taksówkę.
Otworzyła oczy gdy
tylko poczuła warczenie silnika. Leżała na tylnym siedzeniu
jakiegoś auta, z głową opartą na kolanie Estebana. Spojrzała w
górę widząc jak obserwuje to co jest za oknem.
-Co się dzieje? -
mruknęła, zwracając na siebie uwagę wszystkich w aucie.
-Dobrze, że już
się obudziłaś królewno – przyjaciel dotknął jej
splątanych włosów – wstąpimy na chwilę do szpitala by na
ciebie zerknęli, ale najprawdopodobniej stwierdzą że jesteś
bardziej schlana niż połamana.
-Nic mi nie jest –
mruknęła w odpowiedzi, chcą przyjąć pozycję siedzącą, ale
znowu poczuła szarpnięcie w klatce piersiowej i wróciła z
jękiem do leżenia.
-A widzisz? Nie
trzeba się ze mną wykłócać – uśmiechnął się na co
otworzyła usta – nie dyskutuj. Nasz miły towarzysz powiedział,
że nas zawiezie, ale również jest po alkoholu. To chyba
przez niego. Spowodował pan dziś tą bijatykę?
Dopiero teraz
dostrzegła, że mężczyzna siedzący na przednim siedzeniu
nieustannie zerka do tyłu.
Nie skomentował
jednak tego co mówił Esteban i szczerze mu za to dziękowała.
Gdy dojechali na
miejsce, obaj pomogli jej wysiąść i prowadząc pod ręce
doprowadzili ją do wejścia.
Nawet nie chciała
myśleć jak ta cała sytuacja wygląda. Dwóch trochę pianych
mężczyzn, niesie ledwo trzymającą się na nogach dziewczynę,
oblaną całą mieszanką trunków, poobijaną i śmierdzącą.
Czuła się upokorzona, ale co miała zrobić? Potulnie zajęła
miejsca wśród poobijanych i połamanych czekających w
kolejce, modląc się by nie zostać wyproszoną.
-Lekarz zaraz cię
obejrzy – powiedział mężczyzna który towarzyszył im
podczas podróży, pojawiając się koło nich. Dopiero po
chwili spostrzegła, że wokół nich panuje dość duży
chaos. Ludzie przyglądają się im i szepczą coś między sobą.
Ponownie spojrzała na mężczyznę.
-Znam cię –
westchnęła lustrując jego twarz. Brązowe oczy, ciemne włosy
postawione na jeża i przecinek na brodzie – jesteś piłkarzem?
Uśmiechnął się
lekko i kiwnął głową.
-David Villa –
wyciągnął rękę by ją uścisnąć – faktycznie gram w piłkę,
aczkolwiek obecnie mam przerwę. Słuchaj, strasznie przepraszam cię
za to co się stało... Chcesz żebym zadzwonił do kogoś? Rodzice?
Zamrugała
kilkakrotnie zdziwiona tym co powiedział.
-Eee... - zająknęła
się. Piłkarz dosłownie wybił ją z rachuby – nie jestem
dzieckiem...
Nie dane jej jednak
było dokończyć, ponieważ do poczekalni weszła niska pielęgniarka
i to ją wskazała palcem jako kolejną osobę która ma wejść
do gabinetu. Piłkarz i Esteban pomogli jej wejść.
-Któryś
panów jest z rodziny? - warknęła kobieta równocześnie
wskazując im wyjście.
-Uznajmy, że
poczuwam się do odpowiedzialności za tą dziewczynę – mruknął
Villa/
Lekarz popatrzył
na niego ze zdziwieniem, ale przytaknął.
Syknęła z bólu
gdy lekarz dotknął jej skóry i miejsca w którym
powoli pokazywał się potężny siniak. Nienawidziła szpitali i
zazwyczaj ich unikała, ale w tym przypadku nawet nie miała nic do
powiedzenia.
-Zrobimy RTG i to
wszystko. Zostanie pani na noc, by wyjaśnić te omdlenia, ale to
raczej nic groźnego najwyżej pęknięcia któregoś z żebra,
ale z tego co widzę, żadne się nie przemieściło.
Zmarszczyła brwi i
jęknęła przeciągle.
Villa pomógł
usiąść jej na wózku inwalidzkim.
-Panie Villa,
mógłbym jeszcze pana prosić? - lekarz cofnął bruneta
jeszcze zanim wyszli z pomieszczenia. Mężczyzna kiwnął głową.
Chelsea kontem oka zwróciła uwagę na to, że piłkarz
podpisuje coś na kartce.
-Czy to była zgoda
na ekshumację moich zwłok? - zapytała gdy ponownie pojawił się
przy jej wózku i skierowali się w stronę roentgen'u.
Villa roześmiał
się donośnie.
-Poprosił o
autograf dla syna. Jestem do tego przyzwyczajony – odpowiedział z
uśmiechem i pchał wózek dalej. Chwilę później
pojawił się obok Esteban.
-To uwłaczające –
spojrzała na niego z żalem, a chłopak jedynie pogłaskał ją po
głowie.
Nie miał żadnych
planów na ten dzień. Właściwie na kilka następnych
tygodni. Odkąd w grudniu złamał nogę, nie miał żadnego
ciężkiego treningu. Z indywidualnym trenerem powoli stara się
wrócić do formy, ale najprawdopodobniej jeszcze długa droga
przed nim. Istniała szansa na to, że dopuszczą go do gry na Euro,
ale po tak długiej przerwie było to raczej mało możliwe.
Tego poranka
postanowił zobaczyć co z dziewczyną którą wczoraj zostawił
w szpitalu. Wydawała mu się strasznie przytłoczona tym co się
stało. Sama wyglądała jak mała dziewczynka, przez chwilę nawet
palnął takie głupstwo, ale wyprowadziła go z błędu.
Pierwsze kilka
godzin spędził w domu próbując wyleczyć cholernego kaca
który męczył go od wczesnego świtu. Jakiś czas później
dołączył do niego Carlos i Xavi równie umęczeni co on. Na
miejscu pojawili się około dziesiątej rano. Pytając się
pielęgniarki odnalazł właściwą salę i gdy doszedł do drzwi
oznaczonych odpowiednim numerkiem zapukał.
Odpowiedział mu
kobiecy głos i gdy wszedł do środka dostrzegł niską, drobną
brunetkę siedzącą na łóżku. Dwójka przyjaciół
zaglądała mu ponad ramionami.
-Cześć –
powiedział wchodząc do środka – Mam jeszcze dwóch
towarzyszy. To Carlos i Xavi.
Dziewczyna
milczała. Nie liczył na to, że będzie rozmowna. Tego poranka
wyglądała jednak zupełnie inaczej. Była czysta i w innym ubraniu.
Jej skóra była oliwkowa, a włosy koloru czekoladowego
delikatnie okalały jej twarz. Jeszcze bardziej przypominała mu
dziewczynę. Nie kobietę – lecz nastolatkę.
Dziewczyna patrzyła
na całą trójkę nie odzywając się ani słowem. Zapewne
była to sprawa ich popularności.
-Jeszcze raz
przepraszam za to co się stało wczoraj – powiedział stając
naprzeciwko niej.
-Wszyscy
przepraszamy – odezwał się Puyol.
Dziewczyna kiwnęła
głową.
-Co powiedział
lekarz?
Wzruszyła
ramionami.
-Jestem na silnych
lekarstwach. Nie mam złamanych żeber, ale są zbite., dostałam już
wypis więc mogę się zbierać. Jeszcze chwila i byście mnie nie
zastali.
Podniosła się z
miejsca i wzięła swoje rzeczy. Pożegnała się ze starszą panią,
która leżała obok okna i bacznie przysłuchiwała się całej
ich rozmowie. Chwilę później cała czwórka kierowała
się w stronę wyjścia ze szpitala.
-Przepraszam,
odbiorę – Usłyszeli głośną muzykę. Brunetka sięgnęła po
telefon schowany do torebki i odebrała – Słucham?
Przystanęli przed
wejściem do szpitala, czekając na koniec rozmowy.
-Cześć Idoya...
dobrze... boli, ale przeżyję... Wiem, że dziś pracuję... nikt
przecież mnie nie zastąpi!... Oczywiście, że będę... Nie
dyskutuj dobrze?... Nie jestem już dzieckiem Idoya.
Zakończyła
rozmowę i odwróciła w stronę piłkarzy. Każdy z nich
przyglądał się jej ze zdziwieniem.
-Przepraszam, to
koleżanka – schowała telefon i ruszyła w stronę ulicy.
-Czekaj! - zawołał
za nią Carlos – Chelsea tak? Właściwie powinna to być obelga.
Mogłabyś mieć na imię Barcelona... ale niech będzie.
Dziewczyna
zmarszczyła brwi, nie do końca zadowolona z przebiegu sytuacji.
Miała zbyt wiele rzeczy na głowie dzisiejszego popołudnia. Musiała
załatwić kilka ważnych spraw a także przygotować się do pracy.
-Słuchaj to
naprawdę głupia sytuacja – odezwał się ponownie mężczyzna z
loczkami– nie powinno to tak wyglądać. Musimy ci się jakoś
zrekompensować- Puyol uśmiechnął się do nieopodal stojącego
bruneta, a potem znowu zwrócił się ponownie do dziewczyny –
Myślę, że jeśli się zgodzisz możesz nawet zmyć z nas ten
grzech głupoty. David chętnie zaprosiłby cię na kawę.
Brunet stojący
nieopodal zakasłał głośno całkowicie nie przygotowany na to co
powiedział kumpel. Złapał go za kołnierz i odciągnął na bok.
-Co ty robisz
idioto!? - warknął w stronę Puyola co wywołało chichot
Hernandeza.
-No co, one zawsze
o tym marzą, a to najłatwiejszy sposób – Puyol wzruszył
ramionami – Rozerwiesz się, te sprawy...
David nieprzerwanie
miażdżył go wzrokiem.
-Halo – usłyszeli
za swoimi plecami głos dziewczyny – Przepraszam, że wam
przeszkadzam, ale ja wcale nie jestem zainteresowana, a co lepsze,
raczej mi się już spieszy.
Villa spojrzał na
nią zdziwiona. Nie jest zainteresowana? Nie żeby on był
zainteresowany, ale przeważnie, takie kobiety aż ciągnęło do
mężczyzn w ich stylu.
-Śpieszy?
-Do
pracy, mam jeszcze kilka spraw na głowię – kiwnęła głową i
zarzuciła torbę na ramię, przy okazji łapiąc się lekko za
klatkę piersiową.
-Chyba
nie wybierasz się do pracy w takim stanie – Xavi spojrzał na nią
ze zdziwieniem – Gdzie pracujesz?
Dziewczyna
uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową.
-Naprawdę
dam sobie radę.
Przez
krótką chwilę obserwowali jak niska brunetka odwraca się i
kieruje w stronę postoju dla taksówek. Zaraz potem znika za
przyciemnioną szybą, a pojazd odjeżdża w stronę ruchliwej ulicy.
-To
głupie Xavi – jęknął David otrzepując spodnie. Podniósł
się z ławki i nasunął okulary na nos – nie róbcie ze
mnie idioty
Jego
przyjaciel postąpił ponownie wciskając ręce do kieszeni spodni.
Pan
Villa pochylił się nad wózkiem i okrył młodszą pociechę
pieluszką. Gdy tylko skończyli wizytę w szpitalu pożegnał się z
nimi Carlos, a on musiał dzisiaj zająć się dziewczynkami dlatego
postanowili z kumplem, że spędzą ten czas w parku. Mała Olaya
zasnęła gdy tylko wsadził ją do wózka, a Zaide obserwował
czujnym okiem podczas gdy huśtała się na huśtawce.
-Proszę
cię Dave – zaśmiał się Xavi gdy ruszyli w stronę placyku.
Villa przywołał małą dziewczynkę i gestem dłoni dał do
zrozumienia, że już się zbierają.
-Jeszcze
chwilę, papi! - dziewczynka nie przestawała się huśtać.
-O co
się tak wściekasz?
-Wściekam?
- mężczyzna wpatrywał się w małą główkę trzyletniej
córeczki. Zawsze marzył o synu. To jego miał nauczyć
wszystkiego co umiał i to on miał być jego najwierniejszym
kibicem. Kiedy jednak Patricia dała mu na początku Zaidę, a
następnie Olayę pokochał je równie mocno i wierzył, że
może i któraś z nich zapała miłością do piłki – Nie
wściekam się, tylko zachowuję się jak dorosły.
-No
właśnie! Zaczynasz się starzeć! - zawołał Hernandez.
-Będziesz
miał dzieci to się przekonasz.
Brunet
wywrócił oczami i klepnął kumpla w ramię po czym sięgnął
do tylnej kieszeni.
-To
od Puyola – podał mu zmiętą karteczkę. David otworzył ją
dostrzegając szereg cyfr zapisanych pochyłym pismem.
-Co to?
-To
numer do Chelsea, Carlos zdobył go u pewnej ślicznej pielęgniarki,
prosto z jej karty szpitalnej.
Napastnik
potarł brodę jeszcze raz zerkając na kartkę.
-Zadzwoń
i po prostu zapytaj się gdzie pracuje – zawołał Xavi, ale
widząc, że przyjaciel składa ją na pół wyrwał mu ją i
schował do kieszeni -Dziś o 18 będe po ciebie i widzimy się z
chłopakami.
-Zaida!
- zwołał brunet nie zważając na słowa kumpla - czas do domu!
Chelsea
nie miała zbyt wiele czasu, dlatego gdy tylko wróciła do
domu skierowała się w stronę pietra gdzie zajmowała pokój
i łazienkę. W domu nie było nikogo, dzięki czemu oszczędziła
sporo czasu na rozmowach i przekonywaniu, że nic jej nie jest.
Musiała dosyć szybko się wyszykować, dlatego od razu zaczęła od
prysznica. Na ten wieczór miała już gotowy strój.
Założyła krótkie dżinsowe szorty jednak zamiast krótkiego
sportowego topu wybrała luźną koszulkę która zasłoniłaby
jej obandażowaną klatkę. Umalowała się i uczesała. Do wyjścia
miała jeszcze chwilkę, dlatego miała czas by ogarnąć pokój.
Usłyszała
dźwięk telefonu grającego jej ulubioną piosenkę i wygrzebała go
z torebki.
-Halo? -
rozsiadła się na łóżku.
-Tu
Xavi, piłkarz, pamiętasz? Dzwonię by się zapytać o tą kawę z
Villą. Aktualna?
Telefon
ją nieco zdziwił. Piłkarz? Wcale nie była zainteresowana kawą.
-Skąd
masz mój numer?
Usłyszała
radosny śmiech w słuchawce.
-No i
jak?
-Co jak?
- spytała zdziwiona.
-Kawa,
jesteś zainteresowana?
Prychnęła
zirytowana.
-Mówiłam
już, że nie. Nie interesuje mnie jakakolwiek kawa. Naprawdę
dziękuję za fatygę. Słuchaj muszę kończyć bo szykuję się do
pracy.
Westchnęła
zbierając swoje rzeczy do torebki. Książka, mp3 i kilka innych
drobiazgów.
-Mówiłem,
że to nie najlepszy pomysł w twoim stanie. Gdzie pracujesz?
Przystanęła
na chwilę.
-Słyszałeś
o najgłośniejszym klubie w całej Barcelonie?
Głos w
słuchawce na chwilę zamilkł.
-W
Barcelonie jest wiele... - zaczął ale nie zdążył dokończyć. W
słuchawce doszedł go tylko szybki dźwięk zerwanego połączenia.
- Kogo
my właściwie szukamy? - Valdes przeciskał się przez tłum ludzi
zebranych w środku klubu. Muzyka już od jakiegoś czasu mocno
dudniła, a oni niczym ciuchcia przeciskali się jeden za drugim
szukając jakiejś dziewczyny.
- Skąd
macie pewność, że to tutaj? - zawołał David na co Puyol i Xavi
uśmiechnęli się do siebie.- Nie mów mi, że nie znasz 303? Zapytałem się tu i tam. W Barcelonie są tylko dwa kluby które się szczycą się mianem najgłośniejszych. Zaczniemy od tego.
Skierowali
się w stronę baru. Tłum napierał na nich co raz bardziej. Co
jakiś czas musieli odganiać od siebie nachalnych fanów już
pod wpływem różnych trunków.
-Nie
znajdziemy jej tutaj! - Messi starał się nie zginąć w tłumie,
ale skutecznie popychany przez Ramosa i Pique dzielnie dotrzymywał
kroku reszcie.
Villa
starał się nie pokazywać na ile nie podobało mu się co wymyślili
jego kumple. Nie lubił gdy ludzie ingerowali w jego życie osobiste
w szczególności odkąd rozpoczął sprawy rozwodowe z
Patricią. Cała drużyna jednak pozostawała jego drugą rodziną, a
kilku z nich było dla niego jak bracia dlatego nie mógł się
na nich gniewać.
-Czego
się tak obrażasz? - Xavi poklepał go po ramieniu.
-Bo nie
wiem o co ta cała szopka -próbował przekrzyczeć muzykę.
Kumpel uśmiechnął się lekko i odwrócił w stronę baru by
zawołać barmana.
-Pracuje
tu niejaka Chelsea? - spytał wysokiego i przystojnego chłopaka
młodszego od niego może o kilka lat. Ten przyjrzał mu się
badawczo i od razu uśmiechnął.
-Witamy
panów w naszych skromnych progach – kiwnął głową
wycierając szklanki ścierką. Rozejrzał się po ciemnym klubie i
zawołał kogoś.
-Cruz –
mężczyzna kiwnął głową twierdząco i zwrócił się do
piłkarzy – jest jest, ale dzisiaj nie czuje się zbyt dobrze.
-Może
ją pan zawołać? - zapytał się Villa.
-Chodźcie
– uśmiechnął się zarzucając na ramię ściereczkę kelnera i
kierując się na druga stronę klubu. Powoli przeciskali się w
stronę stolików vipowskich i oddzielonych części dla gości
w głębi klubu.
Razem z
kelnerem było ich w tym momencie siedmiu. Wszyscy przeszli za linki
odgradzające i skierowali do jednego rogu.
-Czy
panowie też życzą sobie osobny prywatny stolik?
Podziękowali
uprzejmie za dobre chęci.
Villa
wzrokiem starał się wyłapać niską brunetkę. Jego wzrok
natomiast przykuła grupa młodych ludzi zajmujących jedną część
klubu. Młodzi mężczyźni i kobiety pili alkohol, śmiali się i
tańczyli dobrze się bawiąc.
-Jest
Cruz? - zawołał kelner gdy się zbliżyli, a grupka ludzi zwróciła
na nich uwagę.
Z tłumu
wychyliła się jej głowa. Siedziała na kanapie z lekko skwaszoną
miną. Gdy tylko ich dostrzegła jej wyraz trzy przemienił się w
natychmiastowe zdziwienie, a potem w bladość.
Podniosła
się z wysiłkiem i zbliżył do nich. Dopiero teraz piłkarz mógł
jej się lepiej przyjrzeć. W świetle neonów i ciemności
wyglądała o wiele doroślej i sprawiała wrażenie nieco wyższej.
Ciemne włosy upięła kilkoma wsuwkami, a oczy przyozdobiła
mocniejszym makijażem. Ubrana w lekkie i wygodne ciuchy prezentowała
się korzystnie, a jedyne co ją zdradzało to ledwo zauważalny
grymas zmęczenia na twarzy.
-To
wcale nie było zaproszenie – powiedziała podchodząc do ich
grupki i zwracając wzrok na Xaviego – jestem w pracy.
Brwi
Davida uniosły się niebywale szybko, ale nie skomentował jej słów.
-Co tu
robicie?
-Przyszliśmy
się zabawić bo to podobno najlepszy klub w mieście – uśmiechnął
się Valdes lustrując ją wzrokiem jakby chcąc porównać ją
z dziewczyną którą widzianą uprzedniego wieczoru po .
Dziewczyna
omiotła ich wzrokiem i zapatrzyła się w stronę parkietu jakby na
coś czekała.
-Pepita!
- za jej plecami pojawił się wysoki przystojny brunet z drinkiem w
ręku – Nie zaprosisz swoich gości do nas?
Brunetka
ponownie spojrzała na ich uśmiechnięte twarze i przeczesała
dłonią włosy.
-Rozumiem,
że w wasze odkupienie win również muszę być zamieszana –
kiwnięciem głowy wskazała im stolik, do którego mieli się
udać.
Grupa
radośnie przyjęła fakt, że wśród nich pojawiły się
takie gwiazdy jak piłkarze Barcelony. Raczej na co dzień omijały
ich takie atrakcje i nie mieli zamiaru tej szansy zmarnować.
David
zajął miejsce obok brunetki starając się ignorować ludzi na
niego napierających.
-Pepita?
Spojrzała
na niego zdziwiona, ale przytaknęła.
-Tak mam
na imię. Chelsea Pepita, ale Pepita to Hiszpańskie imię więc mnie
tak nazywają.
-Nie
pochodzisz z Hiszpanii? - spytał upijając łyk drinka na co
dziewczyna roześmiała się radośnie. Dopiero teraz zdał sobie
sprawę z tego jakie miała oczy. Dopiero teraz dostrzegł te ogromne
brązowe tęczówki spoglądające na niego spod rzęs.
-Oszczędź
mi wywiadów – ponownie przeczesała niedbale włosy.
-Jak
żebra? - spytał, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Rozmowa
niezbyt mu się kleiła, nie zbyt wiedział o czym jeszcze mają
rozmawiać.
-Uwaga!
- z drugiej strony stołu podniosła się Mercedes, jedna z dziewczyn
siedzących przy stoliku . Muzyka rozbrzmiała jeszcze głośniej i
donośniej, a grupa zaczęła się podnosić – Idziemy na parkiet.
Rozległy
się krzyki i ogólna radość wśród grupy, ale i wśród
piłkarzy zachęconych przez otaczające ich ładne dziewczyny.
Chelsea
złapała go za rękę i pociągnęła w stronę schodków.
Szereg kobiet i mężczyzn wylał się na parkiet wpadając w
muzyczny trans. Na ułamek sekundy trochę się pogubił, ale gdy
dostrzegł uśmiechniętą twarz dziewczyny wszystko odpłynęło.
Gdzieś wśród ludzi dostrzegł jeszcze wyszczerzoną twarz
Xaviego, a chwilę później utonął w dźwiękach i tańcu
swojej partnerki.
__________________________________________
Ta - dam!
Cieszę się, że ktoś jeszcze pisze o Villi! :D Rozdział bardzo długi, ale wiele się w nim działo. Coś czuje, że Chelsea długo zagości w życiu Davida. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńPiszesz o Davidzie ! Masz mnie dziewczyno :D Uwielbiam go ;)
OdpowiedzUsuńRozdział długi, ale interesujący ;) Również cię dodaję do polecanych linków ;)
Zapraszam do siebie na:
1. http://tiempo-para-todos.blogspot.com/
2. http://sentidio-comun-y-amor.blogspot.com/
3. http://el-tiempodira.blogspot.com/
oraz na czwarty, który wystartuje już jutro ;)
4. http://el-tiempodira.blogspot.com/
Ps. Zapraszam na 13 rozdział na : http://tiempo-para-todos.blogspot.com/ ;))) Liczę na opinię, zawartą w komentarzu :>