Ze znudzeniem przeglądała zawartość
swojej szafy. Jej malutki pokój powoli zamieniał się w
pobojowisko. Łóżko zajmujące praktycznie całe
pomieszczenie z każdą chwilą zamieniało się w przerażającą
górkę, u której podnóża oparta o beżową
ścianę siedziała Idoya. Przeglądając gazetę co rusz zerkała na
koleżankę, która na wielki stos ubrań dorzucała kolejne
próbując wyselekcjonować odpowiednią część garderoby na
ten wieczór.
Brunetka po raz kolejny westchnęła
zniecierpliwiona, na co blondynka w końcu się zlitowała.
-Coś sugerujesz? - spytała odkładając
na bok najnowsze wydanie Cosmo – Właśnie czytam „największe
grzechy mężczyzn”.
Brunetka uśmiechnęła się do niej
radośnie, gdy blondynka zrozumiała jej aluzję.
-Tak! Żebyś mi w końcu pomogła –
jęknęła składając ręce w pobożnym geście. Idoya była jej
ulubioną członkinią grupy tanecznej. Nie znały się bardzo długo,
bo doszła do nich nie całe dwa lata temu, ale to z nią utrzymywała
najbliższe stosunki.
Blondynka podniosła się z miejsca i
stanęła przed szafą.
-I nadal obstawiasz, że nie możesz
powiedzieć mi gdzie się wybierasz? - zmarszczyła brwi przeglądając
ubrania.
Chelsea pokręciła głową, na co
Blondynka odsunęła się od wieszaków i założyła ręce na
biodra.
-Proszę Cię Iddy, nie stawiaj mnie w
takiej sytuacji! - Cruz zrobiła błagalną minę.
-Nie stawiam – żachnęła się
dziewczyna – ale dopóki nie zdradzisz mi o co chodzi...
-Po prostu się umówiłam-
dokończyła brunetka – ze znajomym. I tyle...
-Że się umówiłaś to wiem, bo
nikt się nie stroi na żadne zwykłe spotkania moja droga. Ważne
jest jeszcze z kim?
-A czy to coś zmienia? - Brunetka
usiadła na łóżku i zmartwiona spojrzała na koleżankę.
-To zmienia wszystko Pepita! - Idoya
wydawała się kipieć z ciekawości – proszę! Przecież nikomu
nie powiem jak nie chcesz.
Pokręciła niezadowolona głową.
-Umówiłam się z Davidem Villą
– powiedziała zerkając w okno i czekając na reakcję. Blondynka
rzez chwilę nie wiedziała o czym mowa, ale o chwili skojarzyła
fakty.
-To ten piłkarz z klubu – zawołała
na co ta pokiwała głową.
-Dokładnie. Zupełnie nie wiem co
zrobić – rozłożyła ręce w geście bezsilności – Czuję się
co najmniej niewygodnie.
-Matko Boska – zapiszczała radośnie
blondynka – David Villa! Dziewczyno jesteś szczęściarą!
-Trudno powiedzieć – wzruszyła
ramionami – niezbyt dużo mogę na ten temat powiedzieć. Idoya ja
mam dziewiętnaście lat, a on trzydzieści jeden!
-Fakt, to duża różnica wieku,
ale miłość nie wybiera.
-Tfu, wstydź się dziewczyno!-
zaśmiała się w odpowiedzi – Pomóż mi proszę!
-Niech ci będzie! Chodź, myślę, że
moja szafa jest bardziej przystosowana do takich szaleństw.
-Możecie się ogarnąć? - warknął
niezadowolony, na co grupka mężczyzn w jego salonie roześmiała
się jeszcze bardziej.
-Czyżby pan Villa zdenerwowany? -
odezwał się Reina. Prawie cała drużyna siedziała właśnie w
jego mieszkaniu. Kilka osób oblegało kuchnie, reszta zaś
wybrała kanapy i plazmę. On zaś wędrował po całym domu starając
się mieć wszystko pod kontrolą, a także próbując wybrać
odpowiednie ubranie.
-Wcale nie jestem zdenerwowany –
obruszył się odwracając się do Pique i Fabregasa zalegających w
jego sypialni na ogromnym łóżku.
-Ajć. Pomyśl Gerard gdzie teraz
leżymy – Fabregas wskazał na łóżko – dziś może
będzie w końcu ponownie w pełni wykorzystane.
Obaj zachichotali radośnie na co Villa
załamał ręce.
-Boże! Widzisz i nie grzmisz! -
zaśmiał się – Ale jesteście głupi!
Znowu skupił się na swojej szafie.
Nie miał pojęcia na co się zdecydować, ale w końcu postanowił
nie kombinować i wybrał po prostu sweterek w serek do jego
ulubionych dżinsów. Przysłuchując się tej idiotyczne
wymianie zdań, był co raz bardziej przekonany o tym, że jego
kumple są niepowtarzalni. Nikt przecież nie zachowuje się w taki
sposób jak piłkarze prawda?
Umówili się na osiemnastą u
niej. Nie miał konkretnego planu na ten wieczór, nie należał
do jakiś ogromnych wizjonerów idealnej randki, w
szczególności, że jego ostatnia poważna randka ostatni raz
odbyła się dobre osiem, może dziewięć lat temu. I to jeszcze z
Patricią.
Owszem, od rozwodu kilka razy umawiał
się z różnymi kobietami – przeważnie poznanymi przez
któregoś z kumpli, ale tym razem szedł na to spotkanie z
całkiem innym przeczuciem.
-Dlaczego na imię ci Chelsea? - Spytał
gdy dojechali do centrum miasta. Dopiero teraz miał ochotę ugryźć
się w język i uprzytomnił sobie jak to pytanie było głupie.
-To pytanie nie ma sensu – zaśmiała
się lekko.
-Faktycznie – powiedział zwracając
wzrok ku fontannie.
-Chelsea to imię jak każde inne w
Wielkiej Brytani – powiedziała zakładając zaplątane pasemko
włosów za ucho – Urodziłam się i wychowałam w Wielkiej
Brytanii razem z matką.
-Co Cię sprowadziło do Barcelony? -
spytał tym razem naprawdę zainteresowany odpowiedzią.
-Mieszkam tu od niecałych trzech lat,
tak jak i reszta mojej rodziny. Nie utrzymuję z nimi jednak dobrych
stosunków, ale to nie jest ważne.
Przytaknął nie chcąc zmuszać jej do
opowiadania o tym co było dla niej niewygodne.
-To strasznie głupie prawda? -
powiedziała uśmiechając się lekko – wszystkie rozmowy tak się
zaczynają prawda?
Spojrzał na nią pytająco.
-No w stylu... Jestem Chelsea urodziłam
się tu i tu, robię to i to, a teraz twoja kolej. Nie prawda?
-Nigdy na to nie patrzyłem w ten
sposób – powiedział zdziwiony jej spostrzegawczością –
To jak można inaczej zacząć rozmowę?
-Nie wiem – wzruszyła ramionami co
rozśmieszyło go. Jego siedmioletnia córka tak robiła. Jego
córka. Właściwie to nawet dwie. Dopiero teraz uderzyła go
ta myśl. Jego dziewczynki nie miały ojca, a on umawiał się z
jakimiś nowymi kobietami.
Spacerowali po mieście rozmawiając na
różne tematy. Bez zobowiązań. Głównie on opowiadał
o swoim zawodzie,a ona z zainteresowaniem słuchała. I naprawdę ją
to interesowało. Lubiła poznawać wszystko co nowe, a piłki nożnej
w ogóle nie rozumiała, ale Villa ładnie jej to wszystko
tłumaczył.
Dochodząc do jednej z najstarszych i
najbardziej zabytkowych ulic tego miasta, David dostrzegł tłum
ludzi kłębiący się na środku. David miał cichą nadzieję, że
przejdą nie zauważeni, ale nie było to im dane. Pojawił się
pierwszy człowiek – fotka, ktoś jeszcze autograf, inna osoba
chciała uścisnąć mu rękę. Chwilę później zaczęło do
nich podchodzić co raz więcej ludzi.
Przeklął w myślach zdając sobie
sprawę z tego jaką głupotę zrobił.
Chelsea nie mogła powiedzieć nic w
tym temacie. David Villa był osobą medialną i jego życie z góry
skazane było na obecność mediów w każdym miejscu i czasie.
A ona nie miała prawa w to ingerować.
Ludzie co raz bardziej na nich
napierali, powoli oddzielając ją od jej towarzysza. Każdy pragnął
zrobić sobie z nim zdjęcie! A nadarzyła się taka okazja.
Przez chwilę obserwowała jak każdy
podbiega i próbuje sobie zrobić sobie z nim fotkę, mimo że
piłkarz dawał im znacząco do zrozumienia, że tego nie chce.
Szukał jej wzrokiem czując, że gdzieś mu umknęła.
Przeczesała włosy ręką. Nie była
przygotowana na taką ewentualność. Stojąc z boku tłumu
obserwowała jak napastnik Barcelony połykany jest przez flesze.
Miała pomysł. Jednym ruchem pozbyła
się szpilek. Ubrana była w szorty i marynarkę co znacznie
ułatwiało jej zadanie niż gdyby była w sukience.
Tłum co raz bardziej rósł
dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja wślizgnęła się w niego.
Przedzierając się pomiędzy ludźmi co chwilę przepraszała i
przeciskała się, aż w końcu stanęła twarzą w twarz z brunetem.
Uśmiechnął się na jej widok i błagalnym spojrzeniem przeprosił
ją za całą sytuację.
-Chodź! - powiedziała pochylając się
w jego stronę i łapiąc go za rękaw.
Chwilę później biegli ulicami
Barcelony wyprzedzając zdezorientowany tłum. Ona boso trzymając go
za rękaw bluzy, a on śmiejąc się głośno.
-Chwała Ci! - zawołał Villa gdy
zatrzymali się kilka uliczek dalej. Tutaj było już raczej pusto..
-Zawsze do usług!- zaśmiała się.
Wspierając się o jego ramię ponownie wsunęła na stopy szpilki.
Przez chwilę stali po prostu śmiejąc
się do siebie i oddychając ciężko po biegu.
-Chodź idziemy na lody – powiedział
i pociągnął ją w stronę parku.
Obudził się z dziwnym
przeświadczeniem, ze ten dzień będzie bardzo udany. A może to
wspomnienie wczorajszego wieczoru? Nie miał pojęcia, ale na pewno
miała masę rzeczy do zrobienia dzisiaj. Na początek odprawa La
Furia Roja, która zaczynała się za godzinę, a następnie
widzenie z córeczkami.
Jego telefon rozdzwonił się
sprawiając, że na chwilę został wybity z rytmu.
-Thiago! – zawołał gdy udało mu
się go wygrzebać ze sterty pościeli dzwoniący aparat. Na
wyświetlaczu migało imię jego agenta – Co tam?
-Cześć David – niski głos jego
menadżera zabrzmiał w słuchawce – Mam dla ciebie super
propozycję. „Na kanapie!”
Piłkarz przez chwilę starał się
zrozumieć o co mu chodzi.
-To taki program wiesz? Chcą byś
pierwszy mecz Hiszpania : Włochy, oglądał razem z nimi na wizji i
dyskutował z nimi.
-Brzmi fajnie – zaśmiał się
radośnie wyciągając z lodówki sok pomarańczowy – Kiedy
chcesz się spotkać by to omówić? Jadę właśnie na
lotnisko pożegnać chłopaków.
-Może być jutro dobrze? Będziemy
mogli na spokojnie to obgadać...
-Świetnie, mi pasuje – powiedział
kończąc rozmowę i kierując się do łazienki. A więc będzie
miał co robić przez ten miesiąc. Już Thiago mu pomoże
wykorzystać ten czas.
_________________________________________
Kurde. Nie jestem zadowolona, ponieważ nie zaglądałam do tego rozdziału i z tego co pamiętam, gdy go pisałam - nie wyszedł mi najlepiej.
Ale postanowiłam go dodać, bo znajduję się w żałobie.
Nasz kochany Dave, pochwalił się podczas ostatniego meczu, że zostanie tatą. Tak, dokładnie. Nie wiem jak się mam pozbierać po czymś takim i już nawet nie obchodzi mnie, że rozdział jest słaby. Uroczy kciuk w ustach i zarys brzucha które pokazał po strzelonej bramce, a po której powinnam zrobić "aawwww" sprawia, że chce mi się płakać.
swietny rozdzial ;> to fajnie ze randka sie in udala choc to dziwne bo jaka narazie zadne nie wyraza jakiegos zczegolnego zaimteresowania ta druga osoba. no zobaczymy jak sie to potoczy. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł z tym wdarciem się w tłum i uratowanie bezsilnego Davida <33 I dobry pomysł z tym udziałem w programie ;))
OdpowiedzUsuńA informacja po strzeleniu gola przez Daivda w sobotę? Taaak! Też to widziałam! Niby się cieszę, że zostanie już tatusiem po raz trzeci, ale jednak ta zazdrość o niego jest ;)))
bardzo podoba mi się ten rozdział! pierwsza randka Chelsea oraz Davida można zaliczyć do udanych. widać, że dziewczyna jest bardzo pomysłowa i odważna. czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńnowy na infatuacio :>
OdpowiedzUsuńah, randka Chelsea i Davida... taka prawdziwa! autografy zdjęcia.. ehh. trudne jest życie piłkarza!
OdpowiedzUsuńczekam na nowość.
podoba mi się twoje opowiadanie;) jest bardzo konkretne i miło się je czyta. nie mogę się doczekac, kiedy David i Chelsea się znowu zobaczą i co tam będzie się dziać;P Pisz szybciutko kolejny rozdział!! Nie każ nam czekać zbyt długo ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział ;) http://www.last-chance-of-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńobiecuję, że nadrobię jak najszybciej ;)
zapraszam na kolejny rozdział na: http://imposible-sin-vosotras.blogspot.com/ :))
OdpowiedzUsuńHehe... fajnie że Chelsea spotkała się z Davidem a tak ogólnie notka jest fajna więc się nie dołuj ;p Ja natomiast zapraszam do siebie na nowości na www.torresija.blogspot.com i na www.zycie-to-decyzje.blogspot.com i zachęcam do komentowania;] A do ciebie mam prośbę abyś informowała mnie o swoich nowościach na moich blogach w zakładce Informator. ;]
OdpowiedzUsuńNo fakt, różnica pomiędzy nimi jest ogromna (sama skończę 19 lat za dwa dni! ;p), ale jednak może uda im się stworzyć związek? Zobaczmy! Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńwww.estas-todos.blogspot.com pojawił się nowy odcinek :D zapraszam i licze na opinię :) Pozdrawiam - Rated :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na Rozdział 3...Zakochaj się bez granic: http://crazy-life-and-love-katherine.blogspot.com/b/layout-preview?token=QF7V8DkBAAA.mgIhrjYmcyLvjrZcHx5ORA.fYz_bt-ArdJ5U4Ejp4yfKw
OdpowiedzUsuń