poniedziałek, 17 września 2012

4. Ucieczka



Ze znudzeniem przeglądała zawartość swojej szafy. Jej malutki pokój powoli zamieniał się w pobojowisko. Łóżko zajmujące praktycznie całe pomieszczenie z każdą chwilą zamieniało się w przerażającą górkę, u której podnóża oparta o beżową ścianę siedziała Idoya. Przeglądając gazetę co rusz zerkała na koleżankę, która na wielki stos ubrań dorzucała kolejne próbując wyselekcjonować odpowiednią część garderoby na ten wieczór.
Brunetka po raz kolejny westchnęła zniecierpliwiona, na co blondynka w końcu się zlitowała.
-Coś sugerujesz? - spytała odkładając na bok najnowsze wydanie Cosmo – Właśnie czytam „największe grzechy mężczyzn”.
Brunetka uśmiechnęła się do niej radośnie, gdy blondynka zrozumiała jej aluzję.
-Tak! Żebyś mi w końcu pomogła – jęknęła składając ręce w pobożnym geście. Idoya była jej ulubioną członkinią grupy tanecznej. Nie znały się bardzo długo, bo doszła do nich nie całe dwa lata temu, ale to z nią utrzymywała najbliższe stosunki.
Blondynka podniosła się z miejsca i stanęła przed szafą.
-I nadal obstawiasz, że nie możesz powiedzieć mi gdzie się wybierasz? - zmarszczyła brwi przeglądając ubrania.
Chelsea pokręciła głową, na co Blondynka odsunęła się od wieszaków i założyła ręce na biodra.
-Proszę Cię Iddy, nie stawiaj mnie w takiej sytuacji! - Cruz zrobiła błagalną minę.
-Nie stawiam – żachnęła się dziewczyna – ale dopóki nie zdradzisz mi o co chodzi...
-Po prostu się umówiłam- dokończyła brunetka – ze znajomym. I tyle...
-Że się umówiłaś to wiem, bo nikt się nie stroi na żadne zwykłe spotkania moja droga. Ważne jest jeszcze z kim?
-A czy to coś zmienia? - Brunetka usiadła na łóżku i zmartwiona spojrzała na koleżankę.
-To zmienia wszystko Pepita! - Idoya wydawała się kipieć z ciekawości – proszę! Przecież nikomu nie powiem jak nie chcesz.
Pokręciła niezadowolona głową.
-Umówiłam się z Davidem Villą – powiedziała zerkając w okno i czekając na reakcję. Blondynka rzez chwilę nie wiedziała o czym mowa, ale o chwili skojarzyła fakty.
-To ten piłkarz z klubu – zawołała na co ta pokiwała głową.
-Dokładnie. Zupełnie nie wiem co zrobić – rozłożyła ręce w geście bezsilności – Czuję się co najmniej niewygodnie.
-Matko Boska – zapiszczała radośnie blondynka – David Villa! Dziewczyno jesteś szczęściarą!
-Trudno powiedzieć – wzruszyła ramionami – niezbyt dużo mogę na ten temat powiedzieć. Idoya ja mam dziewiętnaście lat, a on trzydzieści jeden!
-Fakt, to duża różnica wieku, ale miłość nie wybiera.
-Tfu, wstydź się dziewczyno!- zaśmiała się w odpowiedzi – Pomóż mi proszę!
-Niech ci będzie! Chodź, myślę, że moja szafa jest bardziej przystosowana do takich szaleństw.

-Możecie się ogarnąć? - warknął niezadowolony, na co grupka mężczyzn w jego salonie roześmiała się jeszcze bardziej.
-Czyżby pan Villa zdenerwowany? - odezwał się Reina. Prawie cała drużyna siedziała właśnie w jego mieszkaniu. Kilka osób oblegało kuchnie, reszta zaś wybrała kanapy i plazmę. On zaś wędrował po całym domu starając się mieć wszystko pod kontrolą, a także próbując wybrać odpowiednie ubranie.
-Wcale nie jestem zdenerwowany – obruszył się odwracając się do Pique i Fabregasa zalegających w jego sypialni na ogromnym łóżku.
-Ajć. Pomyśl Gerard gdzie teraz leżymy – Fabregas wskazał na łóżko – dziś może będzie w końcu ponownie w pełni wykorzystane.
Obaj zachichotali radośnie na co Villa załamał ręce.
-Boże! Widzisz i nie grzmisz! - zaśmiał się – Ale jesteście głupi!
Znowu skupił się na swojej szafie. Nie miał pojęcia na co się zdecydować, ale w końcu postanowił nie kombinować i wybrał po prostu sweterek w serek do jego ulubionych dżinsów. Przysłuchując się tej idiotyczne wymianie zdań, był co raz bardziej przekonany o tym, że jego kumple są niepowtarzalni. Nikt przecież nie zachowuje się w taki sposób jak piłkarze prawda?
Umówili się na osiemnastą u niej. Nie miał konkretnego planu na ten wieczór, nie należał do jakiś ogromnych wizjonerów idealnej randki, w szczególności, że jego ostatnia poważna randka ostatni raz odbyła się dobre osiem, może dziewięć lat temu. I to jeszcze z Patricią.
Owszem, od rozwodu kilka razy umawiał się z różnymi kobietami – przeważnie poznanymi przez któregoś z kumpli, ale tym razem szedł na to spotkanie z całkiem innym przeczuciem.

-Dlaczego na imię ci Chelsea? - Spytał gdy dojechali do centrum miasta. Dopiero teraz miał ochotę ugryźć się w język i uprzytomnił sobie jak to pytanie było głupie.
-To pytanie nie ma sensu – zaśmiała się lekko.
-Faktycznie – powiedział zwracając wzrok ku fontannie.
-Chelsea to imię jak każde inne w Wielkiej Brytani – powiedziała zakładając zaplątane pasemko włosów za ucho – Urodziłam się i wychowałam w Wielkiej Brytanii razem z matką.
-Co Cię sprowadziło do Barcelony? - spytał tym razem naprawdę zainteresowany odpowiedzią.
-Mieszkam tu od niecałych trzech lat, tak jak i reszta mojej rodziny. Nie utrzymuję z nimi jednak dobrych stosunków, ale to nie jest ważne.
Przytaknął nie chcąc zmuszać jej do opowiadania o tym co było dla niej niewygodne.
-To strasznie głupie prawda? - powiedziała uśmiechając się lekko – wszystkie rozmowy tak się zaczynają prawda?
Spojrzał na nią pytająco.
-No w stylu... Jestem Chelsea urodziłam się tu i tu, robię to i to, a teraz twoja kolej. Nie prawda?
-Nigdy na to nie patrzyłem w ten sposób – powiedział zdziwiony jej spostrzegawczością – To jak można inaczej zacząć rozmowę?
-Nie wiem – wzruszyła ramionami co rozśmieszyło go. Jego siedmioletnia córka tak robiła. Jego córka. Właściwie to nawet dwie. Dopiero teraz uderzyła go ta myśl. Jego dziewczynki nie miały ojca, a on umawiał się z jakimiś nowymi kobietami.
Spacerowali po mieście rozmawiając na różne tematy. Bez zobowiązań. Głównie on opowiadał o swoim zawodzie,a ona z zainteresowaniem słuchała. I naprawdę ją to interesowało. Lubiła poznawać wszystko co nowe, a piłki nożnej w ogóle nie rozumiała, ale Villa ładnie jej to wszystko tłumaczył.
Dochodząc do jednej z najstarszych i najbardziej zabytkowych ulic tego miasta, David dostrzegł tłum ludzi kłębiący się na środku. David miał cichą nadzieję, że przejdą nie zauważeni, ale nie było to im dane. Pojawił się pierwszy człowiek – fotka, ktoś jeszcze autograf, inna osoba chciała uścisnąć mu rękę. Chwilę później zaczęło do nich podchodzić co raz więcej ludzi.
Przeklął w myślach zdając sobie sprawę z tego jaką głupotę zrobił.
Chelsea nie mogła powiedzieć nic w tym temacie. David Villa był osobą medialną i jego życie z góry skazane było na obecność mediów w każdym miejscu i czasie. A ona nie miała prawa w to ingerować.
Ludzie co raz bardziej na nich napierali, powoli oddzielając ją od jej towarzysza. Każdy pragnął zrobić sobie z nim zdjęcie! A nadarzyła się taka okazja.
Przez chwilę obserwowała jak każdy podbiega i próbuje sobie zrobić sobie z nim fotkę, mimo że piłkarz dawał im znacząco do zrozumienia, że tego nie chce. Szukał jej wzrokiem czując, że gdzieś mu umknęła.
Przeczesała włosy ręką. Nie była przygotowana na taką ewentualność. Stojąc z boku tłumu obserwowała jak napastnik Barcelony połykany jest przez flesze.
Miała pomysł. Jednym ruchem pozbyła się szpilek. Ubrana była w szorty i marynarkę co znacznie ułatwiało jej zadanie niż gdyby była w sukience.
Tłum co raz bardziej rósł dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja wślizgnęła się w niego. Przedzierając się pomiędzy ludźmi co chwilę przepraszała i przeciskała się, aż w końcu stanęła twarzą w twarz z brunetem. Uśmiechnął się na jej widok i błagalnym spojrzeniem przeprosił ją za całą sytuację.
-Chodź! - powiedziała pochylając się w jego stronę i łapiąc go za rękaw.
Chwilę później biegli ulicami Barcelony wyprzedzając zdezorientowany tłum. Ona boso trzymając go za rękaw bluzy, a on śmiejąc się głośno.
-Chwała Ci! - zawołał Villa gdy zatrzymali się kilka uliczek dalej. Tutaj było już raczej pusto..
-Zawsze do usług!- zaśmiała się. Wspierając się o jego ramię ponownie wsunęła na stopy szpilki.
Przez chwilę stali po prostu śmiejąc się do siebie i oddychając ciężko po biegu.
-Chodź idziemy na lody – powiedział i pociągnął ją w stronę parku.

Obudził się z dziwnym przeświadczeniem, ze ten dzień będzie bardzo udany. A może to wspomnienie wczorajszego wieczoru? Nie miał pojęcia, ale na pewno miała masę rzeczy do zrobienia dzisiaj. Na początek odprawa La Furia Roja, która zaczynała się za godzinę, a następnie widzenie z córeczkami.
Jego telefon rozdzwonił się sprawiając, że na chwilę został wybity z rytmu.
-Thiago! – zawołał gdy udało mu się go wygrzebać ze sterty pościeli dzwoniący aparat. Na wyświetlaczu migało imię jego agenta – Co tam?
-Cześć David – niski głos jego menadżera zabrzmiał w słuchawce – Mam dla ciebie super propozycję. „Na kanapie!”
Piłkarz przez chwilę starał się zrozumieć o co mu chodzi.
-To taki program wiesz? Chcą byś pierwszy mecz Hiszpania : Włochy, oglądał razem z nimi na wizji i dyskutował z nimi.
-Brzmi fajnie – zaśmiał się radośnie wyciągając z lodówki sok pomarańczowy – Kiedy chcesz się spotkać by to omówić? Jadę właśnie na lotnisko pożegnać chłopaków.
-Może być jutro dobrze? Będziemy mogli na spokojnie to obgadać...
-Świetnie, mi pasuje – powiedział kończąc rozmowę i kierując się do łazienki. A więc będzie miał co robić przez ten miesiąc. Już Thiago mu pomoże wykorzystać ten czas.


_________________________________________


Kurde. Nie jestem zadowolona, ponieważ nie zaglądałam do tego rozdziału i z tego co pamiętam, gdy go pisałam - nie wyszedł mi najlepiej.
Ale postanowiłam go dodać, bo znajduję się w żałobie.

Nasz kochany Dave, pochwalił się podczas ostatniego meczu, że zostanie tatą. Tak, dokładnie. Nie wiem jak się mam pozbierać po czymś takim i już nawet nie obchodzi mnie, że rozdział jest słaby. Uroczy kciuk w ustach i zarys brzucha które pokazał po strzelonej bramce, a po której powinnam zrobić "aawwww" sprawia, że chce mi się płakać.

12 komentarzy:

  1. swietny rozdzial ;> to fajnie ze randka sie in udala choc to dziwne bo jaka narazie zadne nie wyraza jakiegos zczegolnego zaimteresowania ta druga osoba. no zobaczymy jak sie to potoczy. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry pomysł z tym wdarciem się w tłum i uratowanie bezsilnego Davida <33 I dobry pomysł z tym udziałem w programie ;))

    A informacja po strzeleniu gola przez Daivda w sobotę? Taaak! Też to widziałam! Niby się cieszę, że zostanie już tatusiem po raz trzeci, ale jednak ta zazdrość o niego jest ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo podoba mi się ten rozdział! pierwsza randka Chelsea oraz Davida można zaliczyć do udanych. widać, że dziewczyna jest bardzo pomysłowa i odważna. czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. ah, randka Chelsea i Davida... taka prawdziwa! autografy zdjęcia.. ehh. trudne jest życie piłkarza!
    czekam na nowość.

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi się twoje opowiadanie;) jest bardzo konkretne i miło się je czyta. nie mogę się doczekac, kiedy David i Chelsea się znowu zobaczą i co tam będzie się dziać;P Pisz szybciutko kolejny rozdział!! Nie każ nam czekać zbyt długo ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na nowy rozdział ;) http://www.last-chance-of-love.blogspot.com/
    obiecuję, że nadrobię jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. zapraszam na kolejny rozdział na: http://imposible-sin-vosotras.blogspot.com/ :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Hehe... fajnie że Chelsea spotkała się z Davidem a tak ogólnie notka jest fajna więc się nie dołuj ;p Ja natomiast zapraszam do siebie na nowości na www.torresija.blogspot.com i na www.zycie-to-decyzje.blogspot.com i zachęcam do komentowania;] A do ciebie mam prośbę abyś informowała mnie o swoich nowościach na moich blogach w zakładce Informator. ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. No fakt, różnica pomiędzy nimi jest ogromna (sama skończę 19 lat za dwa dni! ;p), ale jednak może uda im się stworzyć związek? Zobaczmy! Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  10. www.estas-todos.blogspot.com pojawił się nowy odcinek :D zapraszam i licze na opinię :) Pozdrawiam - Rated :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na Rozdział 3...Zakochaj się bez granic: http://crazy-life-and-love-katherine.blogspot.com/b/layout-preview?token=QF7V8DkBAAA.mgIhrjYmcyLvjrZcHx5ORA.fYz_bt-ArdJ5U4Ejp4yfKw

    OdpowiedzUsuń