środa, 17 kwietnia 2013

3. Pokuta

-Myślisz o nim czasami? - podniosła wzrok z nad gazety i skończyła przeżuwać swoją kanapkę. Poczuła jak znowu robi się jej ciężko na sercu. Ostatnimi czasy nie czuła się najlepiej, a ciągłe zamęczanie się sprawą Davida sprawiało, że czuła się podle.
-Czasem to ja o nim nie myślę - mruknęła upijając łyk kawy. Blondynka posłała jej przeciągłe spojrzenie. Chelsea ceniła w niej to, że sama nie naciskała na to by wyjawiła jej swój sekret.
-Mogłabyś zająć się dzisiaj dzieciakami? - Idoya posłała jej błagalne spojrzenie. Uśmiechnęła się do niej lekko. Co raz częściej robiła jako niańka, ale dzięki temu spokojnie mogła nadużywać gościnności dziewczyny.
Przeniosły się obie do salonu. Była wczesna godzina poranna, kiedy to Dev i Sara jeszcze spali.
-Źle wyglądasz Chelsea, powinnaś iść do lekarza - powiedziała Idoya rozsiadając się na kanapie.
Faktycznie w ostatnich kilku dniach czuła jak cały ten problem ją przytłaczał. Minęły cztery miesiące, a oni nawet nie zamienili razem żadnej prawdziwej rozmowy. Kilka razy próbowała z nim porozmawiać, jednak nie mogła wyjawić mu prawdy. Było jej zwyczajnie w świecie wstyd, a to najgorsza rzecz której nie była w stanie przełknąć. Poczuła jak jej ciało robi się ciężkie, więc rozłożyła się na kanapie. Czuła się jak ogromny rozchwiany statek. Całymi dniami mogłaby płakać.
-Mogę Cię o coś spytać? - jęknęła starając się nie wprawiać swojego żołądka w żadne turbulencje, które mogłyby spowodować szkodliwą dla niej wizytę przy muszli klozetowej - Kto jest ojcem dzieci?
Blondynka uśmiechnęła się lekko pod nosem.
-To Sabas - posłała jej znaczące spojrzenie. Brwi brunetki podjechały ku górze słysząc imię jej kolegi z drużyny tanecznej - Gdzie on teraz jest?
Wzruszyła ramionami wprawiając ją w lekkie zdziwienie. Uniosła się nieco na łokciach starając się lepiej wczuć w opowieść Idoyi.
-Kto to wie? - Upiła łyk kawy - Kiedy wyjeżdżałaś ja i Sabas mieliśmy kilka cichych schadzek. Tylko przyjaźń i seks. Kiedy zaszłam w ciążę, on powiedział, że się na to nie pisze, ale we mnie obudził się ten cholerny instynkt. Powiedziałam mu, że nic od niego nie oczekuję. Oczywiście nadal tańczył, a ja skupiłam się na ciąży. Drużyna powoli się rozpadała gdy wyjechałaś. Ja też już nie mogłam tańczyć.
Chelsea poczuła jak jej serce rośnie, że miała ochotę przytulić przyjaciółkę.
- Oczywiście nie miałam do kogo się zwrócić o pomoc. Z drugiej strony starzy mnie zawsze urządzali więc kasy mi nie brakuje, ale nie wiedzą, że są dziadkami. Dlatego tu zamieszkałam, gdy reszta wybyła.
-Gdzie się wynieśli?
-W różne miejsca. Nawet nie wiem gdzie teraz jest Esteban - westchnęła - Ale to te nasze szczenięce marzenia o gwiazdach broadwayu.
Cruz uśmiechnęła się lekko.
-I tylko tobie się udało... - powiedziała blondynka patrząc na nią znacząco. Poczuła jak robi jej się wstyd na jej słowa. Miała ochotę powiedzieć jej całą prawdę, ale po raz kolejny poczuła, że jeszcze chwila a zwymiotuje.
-Nie minęło pół roku kiedy okazało się, że znowu zaciążyłam - posłały sobie blade uśmiechy - Ale nie winię go, od początku mnie uprzedzał. Tyle, że tym razem wpakował się już w gówno drugi raz więc zwinął manatki i się wyniósł jeszcze zanim rodziłam Sarę.
-Ile ona ma? - spytała nieco zdawkowo.
-dziesięć miesięcy - blondynka przyjrzała się jej uważnie - Wszystko w porządku Chelsea?
Pokiwała nerwowo głową. Nic nie było w porządku. Poczuła łzy pod powiekami. Czuła się słaba i wykończona. W dodatku w ciągu ostatnich kilku miesięcy zwyczajnie w świecie przytyła tracąc swoją śliczną, sportową sylwetkę. Poczuła, że jeszcze chwila, a jej żołądek nie wytrzyma. Zsunęła się z kanapy, nadal pozostając w zgarbionej pozycji.
-Pomogę ci - Iddy złapała ją za ramię i popchnęła w stronę łazienki.

Nie do końca by przekonany, czy dobrze robi. Jednak chęć zobaczenia blondynki wydawała mu się taka kusząca. Odchrząknął stając na wprost dużych drewnianych drzwi, a po chwili w nie zapukał.
Przez chwilę nie odpowiedziały mu żadne głosy jednak po chwili zamek puścił i dostrzegł w drzwiach blondynkę.
-Cześć - mruknął nieco zdziwiony jej wyglądem - Jestem za wcześnie?
Idoya posłała mu zmartwione spojrzenie. Pomimo mało wyjściowego stroju nadal wydawała mu się bardzo atrakcyjna. I wbrew pozorom starał się na razie nie myśleć co w związku z tym, że była matką dwójki dzieci.
-Strasznie cię przepraszam, ale wszystko mi się dzisiaj wali - zmarszczyła nieco brwi robiąc śmieszną minę - Chyba musimy przełożyć to na następny raz. Sara cały dzień płacze, a dzieciakami miała zająć się Chelsea, ta zaś cały dzień rzyga jak kot.
-Chora? - posłał jej zdziwione spojrzenie i nie czekając na wyjaśnienia wsunął się do domu.
-Gorzej...
Miał dobre serce i wiedział, że od rozwiązywania spraw ich randki, bardziej przydałaby się jej teraz pomoc. Wziął od dziewczyny niemowlę i skierował się za nią do kuchni.
Przez chwilę krzątała się przy kuchence, by po chwili zalać kubek gorącą wodą.
-To zioła dla Chelsea - mruknęła i spojrzała na małą drzemiącą na ramieniu piłkarza - Mogę ci ją na chwilę powierzyć?
To słowo zbiło go na moment z pantałyku, ale przytaknął. To bardzo odpowiedzialna czynność i fakt że dziewczyna mu zaufała, przyprawił go o dumę. Tak naprawdę miał swoje lata i nie w głowie były mu młode modelki które prowadzały by się u jego boku. Nie mógł zaprzeczyć, że blondynkę nieraz wyobrażał sobie idącą obok, ramię w ramię. Jednak nie był chyba gotowy na ojcostwo. Czy chciałby się podjąć takiego zadania jak opieka nad dwójką tak małych dzieci?
Powolutku wstał, by odnaleźć blondynkę. Była piętro wyżej w jednej z sypialni.
Wchodząc do środka dostrzegł zmęczoną, wręcz zmaltretowaną sylwetkę brunetki.
-Cześć Pepita - mruknął Xavi nie chcąc obudzić Sary - Pokutujesz?
-Bardzo śmieszne - jęknęła młoda dziewczyna. Idoya siedziała na skraju łóżka i powoli obmywała jej twarz ręcznikiem.
Pół godziny później oboje wyszli z sypialni zostawiając dziewczynę śpiącą. Był uradowany tym, że w końcu znaleźli chwilę spokoju. Zaplanował dla Idoyi kolację, a spędził wieczór bawiąc jej córkę.
-Przepraszam, że cię w to wciągnęłam - Blondynka ułożyła dziecko w łóżeczku. Wiedział, że miała wyrzuty sumienia co do jego osoby.
-Nie przejmuj się. Mimo, że jestem na nią zły, to nadal moja przyjaciółka więc mi też zależało na tym by poczuła się lepiej.
Posłała mu uśmiech pełen ulgi, sprawiając, że zrobiło mu się lżej na sercu. Nie mógł sobie podarować. Ta blondynka -silna dziewczyna naprawdę rzuciła na niego czar!

__________________________
Ah moje Aniołki. Wreszcie odzyskałam kompa i mogę wkleić to co napociłam. Pamiętam, że z miesiąc temu w przypływie weny napisałam poprzedni rozdział oraz ten, znacznie dłuższy. Ma on chyba z siedem stron worda więc go dzielę, ale czeka na was już kolejny więc czytajcie, a ja na dniach wklejam nowy ;)

5 komentarzy:

  1. Idoya zasługuje na szczęście chociaż ma już dwójkę dzieci przez własną głupotę.. A Pepita teraz naprawdę pokutuje. Jestem ciekawa co jej jest. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział. Szkoda mi Idoyi, ponieważ została sama z dwójką dzieci, a jej ojciec nie interesuje się niczym. Przynamniej blondynka może liczyć na pomoc Xaviego! Jak ja lubię tego piłkarza! Pepita na serio musi mieć wyrzuty sumienia, skoro spotkała ją taka kara! Może lepiej, gdyby jednak wyznała prawdę. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. A tej co?
    Z resztą... W tym rozdziale przykuli moją uwagę Idoya i Xavi. Krok po kroku, a może akurat ;) Oboje zasługują na prawdziwe szczęście! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :> coś mi się wydaje, że Chelsea jest w ciąży ^^ Xavi i Idoya? No może być ciekawie :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę sobie wybaczyć, co zrobiłam, że dopiero teraz tutaj wróciłam. I tyle mnie ominęło. Jestem z natury niecierpliwa, więc właściwie wyszło mi to na dobre. Szybko nadrobiłam te cztery odcinki i mogę w końcu je skomentować. I powiem tylko tyle: WOW. Naprawdę, nie wiem, co powiedzieć. Ta cała sprawa z powrotem Chelsea, jej mężem, a teraz Xavim (hehehe, <3) i Idoyą.. Po prostu szok. Ale jak najbardziej pozytywny. Proszę, informuj mnie o nowych rozdziałach :>

    OdpowiedzUsuń