-Myślisz
o nim czasami? - podniosła wzrok z nad gazety i skończyła
przeżuwać swoją kanapkę. Poczuła jak znowu robi się jej ciężko
na sercu. Ostatnimi czasy nie czuła się najlepiej, a ciągłe
zamęczanie się sprawą Davida sprawiało, że czuła się podle.
-Czasem
to ja o nim nie myślę - mruknęła upijając łyk kawy. Blondynka
posłała jej przeciągłe spojrzenie. Chelsea ceniła w niej to, że
sama nie naciskała na to by wyjawiła jej swój sekret.
-Mogłabyś
zająć się dzisiaj dzieciakami? - Idoya posłała jej błagalne
spojrzenie. Uśmiechnęła się do niej lekko. Co raz częściej
robiła jako niańka, ale dzięki temu spokojnie mogła nadużywać
gościnności dziewczyny.
Przeniosły
się obie do salonu. Była wczesna godzina poranna, kiedy to Dev i
Sara jeszcze spali.
-Źle
wyglądasz Chelsea, powinnaś iść do lekarza - powiedziała Idoya
rozsiadając się na kanapie.
Faktycznie
w ostatnich kilku dniach czuła jak cały ten problem ją
przytłaczał. Minęły cztery miesiące, a oni nawet nie zamienili
razem żadnej prawdziwej rozmowy. Kilka razy próbowała z nim
porozmawiać, jednak nie mogła wyjawić mu prawdy. Było jej
zwyczajnie w świecie wstyd, a to najgorsza rzecz której nie
była w stanie przełknąć. Poczuła jak jej ciało robi się
ciężkie, więc rozłożyła się na kanapie. Czuła się jak
ogromny rozchwiany statek. Całymi dniami mogłaby płakać.
-Mogę
Cię o coś spytać? - jęknęła starając się nie wprawiać
swojego żołądka w żadne turbulencje, które mogłyby
spowodować szkodliwą dla niej wizytę przy muszli klozetowej - Kto
jest ojcem dzieci?
Blondynka
uśmiechnęła się lekko pod nosem.
-To
Sabas - posłała jej znaczące spojrzenie. Brwi brunetki podjechały
ku górze słysząc imię jej kolegi z drużyny tanecznej -
Gdzie on teraz jest?
Wzruszyła
ramionami wprawiając ją w lekkie zdziwienie. Uniosła się nieco na
łokciach starając się lepiej wczuć w opowieść Idoyi.
-Kto
to wie? - Upiła łyk kawy - Kiedy wyjeżdżałaś ja i Sabas
mieliśmy kilka cichych schadzek. Tylko przyjaźń i seks. Kiedy
zaszłam w ciążę, on powiedział, że się na to nie pisze, ale we
mnie obudził się ten cholerny instynkt. Powiedziałam mu, że nic
od niego nie oczekuję. Oczywiście nadal tańczył, a ja skupiłam
się na ciąży. Drużyna powoli się rozpadała gdy wyjechałaś. Ja
też już nie mogłam tańczyć.
Chelsea
poczuła jak jej serce rośnie, że miała ochotę przytulić
przyjaciółkę.
-
Oczywiście nie miałam do kogo się zwrócić o pomoc. Z
drugiej strony starzy mnie zawsze urządzali więc kasy mi nie
brakuje, ale nie wiedzą, że są dziadkami. Dlatego tu zamieszkałam,
gdy reszta wybyła.
-Gdzie
się wynieśli?
-W
różne miejsca. Nawet nie wiem gdzie teraz jest Esteban -
westchnęła - Ale to te nasze szczenięce marzenia o gwiazdach
broadwayu.
Cruz
uśmiechnęła się lekko.
-I
tylko tobie się udało... - powiedziała blondynka patrząc na nią
znacząco. Poczuła jak robi jej się wstyd na jej słowa. Miała
ochotę powiedzieć jej całą prawdę, ale po raz kolejny poczuła,
że jeszcze chwila a zwymiotuje.
-Nie
minęło pół roku kiedy okazało się, że znowu zaciążyłam
- posłały sobie blade uśmiechy - Ale nie winię go, od początku
mnie uprzedzał. Tyle, że tym razem wpakował się już w gówno
drugi raz więc zwinął manatki i się wyniósł jeszcze zanim
rodziłam Sarę.
-Ile
ona ma? - spytała nieco zdawkowo.
-dziesięć
miesięcy - blondynka przyjrzała się jej uważnie - Wszystko w
porządku Chelsea?
Pokiwała
nerwowo głową. Nic nie było w porządku. Poczuła łzy pod
powiekami. Czuła się słaba i wykończona. W dodatku w ciągu
ostatnich kilku miesięcy zwyczajnie w świecie przytyła tracąc
swoją śliczną, sportową sylwetkę. Poczuła, że jeszcze chwila,
a jej żołądek nie wytrzyma. Zsunęła się z kanapy, nadal
pozostając w zgarbionej pozycji.
-Pomogę
ci - Iddy złapała ją za ramię i popchnęła w stronę łazienki.
Nie
do końca by przekonany, czy dobrze robi. Jednak chęć zobaczenia
blondynki wydawała mu się taka kusząca. Odchrząknął stając na
wprost dużych drewnianych drzwi, a po chwili w nie zapukał.
Przez
chwilę nie odpowiedziały mu żadne głosy jednak po chwili zamek
puścił i dostrzegł w drzwiach blondynkę.
-Cześć
- mruknął nieco zdziwiony jej wyglądem - Jestem za wcześnie?
Idoya
posłała mu zmartwione spojrzenie. Pomimo mało wyjściowego stroju
nadal wydawała mu się bardzo atrakcyjna. I wbrew pozorom starał
się na razie nie myśleć co w związku z tym, że była matką
dwójki dzieci.
-Strasznie
cię przepraszam, ale wszystko mi się dzisiaj wali - zmarszczyła
nieco brwi robiąc śmieszną minę - Chyba musimy przełożyć to na
następny raz. Sara cały dzień płacze, a dzieciakami miała zająć
się Chelsea, ta zaś cały dzień rzyga jak kot.
-Chora?
- posłał jej zdziwione spojrzenie i nie czekając na wyjaśnienia
wsunął się do domu.
-Gorzej...
Miał
dobre serce i wiedział, że od rozwiązywania spraw ich randki,
bardziej przydałaby się jej teraz pomoc. Wziął od dziewczyny
niemowlę i skierował się za nią do kuchni.
Przez
chwilę krzątała się przy kuchence, by po chwili zalać kubek
gorącą wodą.
-To
zioła dla Chelsea - mruknęła i spojrzała na małą drzemiącą na
ramieniu piłkarza - Mogę ci ją na chwilę powierzyć?
To
słowo zbiło go na moment z pantałyku, ale przytaknął. To bardzo
odpowiedzialna czynność i fakt że dziewczyna mu zaufała,
przyprawił go o dumę. Tak naprawdę miał swoje lata i nie w głowie
były mu młode modelki które prowadzały by się u jego boku.
Nie mógł zaprzeczyć, że blondynkę nieraz wyobrażał sobie
idącą obok, ramię w ramię. Jednak nie był chyba gotowy na
ojcostwo. Czy chciałby się podjąć takiego zadania jak opieka nad
dwójką tak małych dzieci?
Powolutku
wstał, by odnaleźć blondynkę. Była piętro wyżej w jednej z
sypialni.
Wchodząc
do środka dostrzegł zmęczoną, wręcz zmaltretowaną sylwetkę
brunetki.
-Cześć
Pepita - mruknął Xavi nie chcąc obudzić Sary - Pokutujesz?
-Bardzo
śmieszne - jęknęła młoda dziewczyna. Idoya siedziała na skraju
łóżka i powoli obmywała jej twarz ręcznikiem.
Pół
godziny później oboje wyszli z sypialni zostawiając
dziewczynę śpiącą. Był uradowany tym, że w końcu znaleźli
chwilę spokoju. Zaplanował dla Idoyi kolację, a spędził wieczór
bawiąc jej córkę.
-Przepraszam,
że cię w to wciągnęłam - Blondynka ułożyła dziecko w
łóżeczku. Wiedział, że miała wyrzuty sumienia co do jego
osoby.
-Nie
przejmuj się. Mimo, że jestem na nią zły, to nadal moja
przyjaciółka więc mi też zależało na tym by poczuła się
lepiej.
Posłała
mu uśmiech pełen ulgi, sprawiając, że zrobiło mu się lżej na
sercu. Nie mógł sobie podarować. Ta blondynka -silna
dziewczyna naprawdę rzuciła na niego czar!
__________________________
Ah moje Aniołki. Wreszcie odzyskałam kompa i mogę wkleić to co napociłam. Pamiętam, że z miesiąc temu w przypływie weny napisałam poprzedni rozdział oraz ten, znacznie dłuższy. Ma on chyba z siedem stron worda więc go dzielę, ale czeka na was już kolejny więc czytajcie, a ja na dniach wklejam nowy ;)
Idoya zasługuje na szczęście chociaż ma już dwójkę dzieci przez własną głupotę.. A Pepita teraz naprawdę pokutuje. Jestem ciekawa co jej jest. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział. Szkoda mi Idoyi, ponieważ została sama z dwójką dzieci, a jej ojciec nie interesuje się niczym. Przynamniej blondynka może liczyć na pomoc Xaviego! Jak ja lubię tego piłkarza! Pepita na serio musi mieć wyrzuty sumienia, skoro spotkała ją taka kara! Może lepiej, gdyby jednak wyznała prawdę. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńA tej co?
OdpowiedzUsuńZ resztą... W tym rozdziale przykuli moją uwagę Idoya i Xavi. Krok po kroku, a może akurat ;) Oboje zasługują na prawdziwe szczęście! ;)
świetny rozdział :> coś mi się wydaje, że Chelsea jest w ciąży ^^ Xavi i Idoya? No może być ciekawie :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie mogę sobie wybaczyć, co zrobiłam, że dopiero teraz tutaj wróciłam. I tyle mnie ominęło. Jestem z natury niecierpliwa, więc właściwie wyszło mi to na dobre. Szybko nadrobiłam te cztery odcinki i mogę w końcu je skomentować. I powiem tylko tyle: WOW. Naprawdę, nie wiem, co powiedzieć. Ta cała sprawa z powrotem Chelsea, jej mężem, a teraz Xavim (hehehe, <3) i Idoyą.. Po prostu szok. Ale jak najbardziej pozytywny. Proszę, informuj mnie o nowych rozdziałach :>
OdpowiedzUsuń