środa, 21 listopada 2012

8. Gotowa na jutrzejszy samolot?



Nie lubiła świąt. Właściwie doszła do tego dopiero teraz i tak naprawdę nie mogła też zbytnio ocenić czy nabrała takiego nastawienia ze względu na ich istotę czy fakt jak je spędzała. A była sama. Po raz kolejny spędzała je w Barcelonie, podczas gdy reszta grupy rozjechała się po całym kraju by te kilka dni spędzić z rodziną.
A przecież oni byli jej rodziną.
Westchnęła przeciągle. Mimo, że żyli w dużej grupie gdzie każdy był samodzielny i działał na własną rękę, mieli kogoś gdzieś daleko do kogo mogli wrócić. To takie chwilowe bunty czy próby usamodzielnienia. Przez chwilę studiowała w głowię listę kogo mogłaby odwiedzić w tym roku. Zero, pustka. Może i znalazłaby się taka ciotka, ale myśl o niej i jej siedmiu kotach dość szybko przekreśliła jej pomysł. Miała też możliwość wyjechania do Anglii. Właściwie to tam się wychowywała i istniała szansa, że ktoś z jej dawnych znajomych jeszcze ją pamięta. Ale nie chciała robić czegoś wbrew sobie. Nie potrzebowała współczucia i wiedziała, że jeden wieczór więcej spędzony samotnie nie zrobi jej różnicy.
Wszystko ją drażniło. Świadomość zbliżających się świąt, pojawiła się już z miesięcznym wyprzedzeniem i już od tamtego czasu doskonale zdawała sobie sprawę, jak będzie tym razem. Że dom w którym mieszkało dziewięć osób na kilka dni stanie się ogromnym budynkiem pilnowanym przez jedną dziewiętnastolatkę.
Stała niczym zaczarowana obserwując wystawę pełną dekoracji świątecznych. Wszędzie wokoło aż huczało od dzwoneczków, śmiechu mikołaja, ludzi którzy robili ostatnie świąteczne zakupy i samochody pędzące ulicą.
-Wesołych Świąt! – Zatrzymał się przed nią Święty Mikołaj na co skrzywiła się nieznacznie. Przez chwilę obserwowała młodego mężczyznę który spod sztucznej brody i okularów mrugnął do niej zachęcająco. Westchnęła niezadowolona i wyminęła go jednym ruchem.
Miała w planach małe zakupy, czysto spożywcze, by przetrwać zbliżające się dni kiedy to wszystko miało  być pozamykane. Na szczęście los jej sprzyjał i jeszcze przed nadejściem świątecznej obsesji kilka wieczorów w klubie napełniło jej portfel gotówką. Na miesiąc powinno jej starczyć. Jeśli dobrze wszystko zaplanuje, w styczniu ruszą z kolejnymi akcjami i występami i będzie mogła wynająć mieszkanie samodzielnie.
Poczuła jak wpada na kogoś i z łoskotem odbiła się od puchowej kurtki.
-Chelsea? – usłyszała radosny męski głos. Z wrażenia czapka opadła jej na czoło więc nasunęła ją sobie porządnie na głowę.
Przed nią we własnej osobie stało dwóch piłkarzy Barcelony.
-Xavi? – uśmiechnęła się na widok pierwszego, a także na stojącego tuż obok Victora, który przyglądał się jej niepewnie – Ile to my się nie widzieliśmy?
Mężczyzna ściągnął okulary przeciwsłoneczne, których celem było ochronienie go przed słońcem a także ochronienie jego prywatności.
-Już trochę tego było. Widzieliśmy się we wrześniu, jakoś po Euro.
Przytaknęła wspominając ten moment. Zaraz po tym spotkaniu była z Puyolem i Villą na imprezie i od tego czasu ich kontakt się urwał.
-Nie odzywałaś się ani nic…
-Nie udawaj, że Cię to zmartwiło – żachnęła się – Macie chwilę?
-No jasne – zawołał Victor – jesteśmy na zakupach, wiesz prezenty dla dzieciaków i żon…
-Mów za siebie – Hernandes szturchnął go znacząco.
Skierowali się w stronę małej knajpki w jakiejś mniej ruchliwej uliczce, przerywając poszukiwanie prezentów i wędrówkę po zakupy. Zajęli miejsca w oddali od reszty, zadowalając się uroczym kominkiem stojącym nieopodal.
-To jak? – złożyli zamówienie i starszy piłkarz zwrócił się do dziewczyny – Co u ciebie?
Wzruszyła ramionami, dokładnie analizując jego słowa. Co właściwie u niej?
-Jakoś idzie.
-Jak spędzasz święta? Jedziesz do rodziny? Zostajesz w mieście?
Pokręciła głową upijając napój który przyniósł im kelner.
-Nigdzie się nie ruszam, ode mnie wszyscy wyjechali tak więc pilnuje dobytku moich współlokatorów.
-A Wigilia? – spytał nieco zdziwiony, na co dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
-Raczej bez takich – Chłopak zmarszczył nieco brwi –Xavi, nie spędzam świąt z rodziną, bo nie mam z kim. Posiedzę w domu, obejrzę jakiś świąteczny film i przygotuję coś szalonego do jedzenia, na ile pozwoli mi na to kasa.
-No nie żartuj – ofuknął ją – Nie wierzę, że całe te święta spędzisz sama i to jeszcze w domu.
Pokręcił głową, ale ona przytaknęła.
-Muszę trochę potrenować, wyszłam trochę z formy, akurat będę miała motywację.
Mężczyźni spojrzeli po sobie lekko zdziwieni. Widok brunetki sprawił, że humory im się naprawdę polepszyły, w szczególności, że ich kontakt urwał się jakiś czas temu. Dokładnie wtedy kiedy na drodze ich kumpla pokazała się Angela. Xavi przez chwilę zastanawiał się nad zaistniałą sytuacją. On sam uwielbiał święta i wiedział, że ten czas powinien być dla każdego bardzo ważny Chelsea jednak wyjątkowo nie chciała się dopasować do tego schematu.

Jutro Wigilia. W dni dzisiejszym odbył się ostatni trening w tym roku kalendarzowym i mieli się zobaczyć dopiero po Nowym Roku. Uwielbiał ten czas, aczkolwiek każdy miał trochę za złe Zarządowi, że puszczają ich dopiero w przeddzień Świąt. Jutro z samego rana czekała go męcząca podróż aż do Asturii samolotem, a zaraz potem przejazd do Langrao. Tak jak udało mu się już ustalić z Patricią dziewczynki spędzą te święta w towarzystwie taty i dziadków, a sylwestra i Nowy rok już u mamy. Był szczęśliwy ponieważ wiedział, że takie wyrzeczenie ze strony jego byłej żony może się już więcej nie wydarzyć więc miał nadzieję tylko na tym skorzystać. Ściągnął przez głowę koszulkę treningową i otworzył szafkę. Wszyscy przebierali się dość szybko, ponieważ każdy jak najszybciej chciał się zaszyć już w domu i spędzić ten wieczór z rodziną. Zaida i Ollala miały być gotowe jutro o siódmej by ruszyć w podróż tak więc jego dzisiejsze plany skupiały się na spakowaniu, dopakowaniu prezentów i… może jakiejś miłej kolacji z Angelą.
Uśmiechnął się na myśl o brunetce która od dłuższego czasu na stałe gościła w jego głowie. Byli parą. Byli cholernie szczęśliwą parą, a redaktorka była z tego powodu niesamowicie szczęśliwa. Czy ją kochał? Nie mógł jeszcze tego określić. Nie planował się wiązać na stałe tak więc i trudno mu było to już powiedzieć. Na razie byli jako para, wystarczało im gorące uczucie które budziło się między nimi w jego łóżku. Był zadowolony z tego obrotu spraw, ponieważ czuł, że taki układ mu wystarczał. Angela była kobietą o perfekcyjnej urodzie i to zwykle jeszcze poprawiało mu humor.
-David – jego uwagę zwrócił Xavi który wyszedł właśnie spod prysznica – Nie zgadniesz kogo wczoraj widziałem!
Naciągnął na siebie dżinsy i nadstawił ucha. Poczuł jak jego telefon wibruje. Dał znać kumplowi by poczekał i odebrał zieloną słuchawkę.
-Cześć Angela – uśmiechnął się radośnie – gotowa na jutrzejszy samolot?
W słuchawce zabrzmiała nieznośna cisza. Tak jak rozmawiali chciał aby i ona poleciała z nim i z dziewczynkami do Langreo, by poznać jego rodzinę. Mieli być wszyscy – rodzice, babcia, jego siostra z mężem, siostra z chłopakiem oraz kilku kuzynów i ciotki.
-Nie możesz –mruknął twierdząco uprzedzając jej słowa jakby znał odpowiedź – niech zgadnę, coś ci wypadło i musisz się tym nagle zająć.
-Kochanie, wiesz, że nie mam na to wpływu, telewizja żyje dwadzieścia cztery na dobę i nie mogę nic z tym zrobić. Wiesz, że jestem królową ekranu i nikt mnie nie zastąpi.
Westchnął przeciągle.
-Zobaczymy się dzisiaj chociaż?
-O nie nie –zacmokała – dzisiaj mam jakieś rozmowy na temat programu działań skondensowanych oprogramowań i nie dam rady Misiaku. Obiecuję, że jak tylko wrócisz z… no właśnie, to się zobaczymy.
Uśmiechnął się i pożegnał. Życzył jej wesołych świąt i obiecał jeszcze zadzwonić.
-Co mówiłeś? – zawołał kumpla któremu przerwał wypowiedź, a który właśnie był na etapie zbierania się do wyjścia.
-Że spotkałem wczoraj z Victorem Chelsea – mężczyzna uśmiechnął się automatycznie. David zamrugał kilka razy i również się uśmiechnął.
-Cholera, faktycznie, zupełnie zapomniałem – klepnął się w czoło – co tam u niej? Kontakt nam się jakoś urwał ostatnimi czasy…
Xavi przytaknął zgadzając się z nim.
-Wiesz, to dziwne. Spędza te święta sama w tym ogromnym domu i jakoś twierdzi, że te kilka dni nie zrobią jej różnicy.
David zarzucił swoją sportową torbę na ramię i skierował się z grupą w stronę wyjścia.
-święta to czas dla rodziny…
-Ona nie… jedzie do nikogo – dopowiedział Valdes – Gadałem z żonką, powiedziała, że w razie czego możemy ją zaprosić. Niby się nie znamy, ale jak sobie pomyślę…
David przytaknął wrzucając torbę na tylnie siedzenie swojego Audi. Przez chwilę myśl o Brunetce kręciła mu dziurę w głowie.
-Mogę ją zabrać do siebie – odwrócił się w stronę kumpli. Zaskoczeni spojrzeli na niego – Pomogła by mi z dziewczynkami. Angela, zadzwoniła właśnie, że nie jedzie, tak więc jeden bilet mam wolny. To raptem tydzień, a jej poprawi się humor.
-Świetny pomysł – Xavi uśmiechnął się do niego lekko – wiecie, bądź co bądź, nikt nie powinien być sam w święta.
Przytaknęli zgodnie.
-No więc sprawa ma się w miarę jasno…
-Spoko – zawołał Villa  - ja się tylko ogarnę i wpadnę do niej by się pakowała.  
Wsiadł za kółko, wcześniej żegnając się kumplami i skierował w stronę swojego domu. Nie oczekiwał takich nagłych zmian, ale właściwie miło będzie znowu spotkać dziewczynę. Może i nie najlepiej to wpłynie na orientację dziewczynek co do liczby cioć, ale powinny ją w miarę szybko polubić. Angela tez nie powinna być na niego zbytnio zła – on i Chelsea jakiś czas temu się kumplowali i dziewczyna mogłaby być uznana jako jego dobra znajoma. To nic złego, że chce aby każdy czuł się dobrze w święta.
-Wszystko się komplikuje Villa – uśmiechnął się do siebie i przypominając sobie Chelsea. Nie widział się z nią przeszło trzy miesiące, ale wiedział, że nie zmieniła się zbytnio od tego czasu. Zaparkował samochód przed budynkiem i wyjął z bagażnika pustą walizkę do której miał się spakować. Czekała go jutro długa podróż i wiedział, że musi się do niej dobrze przygotować. 

____________________________________
Naszła mnie wena i właśnie skleciłam kolejny rozdział. Wracam! Z pełnym rozmachem i świeżą głową, a także nowym wątkiem. Rozdziały pojawiać się będą już raczej systematycznie więc wyglądajcie wyglądajcie. 
Ktoś jeszcze tu zagląda?

8 komentarzy:

  1. oczywiście, że ja czytałam, czytam i będę czytać Twoje opowiadanie. bardzo ciekawy rozdział. szkoda mi Chelsea, że musi spędzać święta sama, a do tego David o niej zapomniał, bo spotyka się z głupią Angelą, która nie ma dla niego czasu. jak dobrze, że dziewczyna spotkała Xaviego i Victora, którzy zainteresowali się nią. mam nadzieję, że ten wyjazd zmieni relacje pomiędzy tą dwójką i na zawsze wyeliminuje taką pewną kobietę z opowiadania. czekam na kolejny z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zagląda, zagląda i wszyscy czekali z niecierpliwością, aż coś tu wstawisz ! <33
    A gdy przeczytałam, że Villa sypia z Angelą, to się we mnie krew zagotowała! Niech ta pożal się Boże dziennikareczka spada na drzewo! Dobrze, że David wpadł na wspaniałomyślny pomysł zabrania ze sobą Chelsea ! Mam nadzieję, że wtedy coś się między nimi zmieni! To musi być obowiązkowe ! ;pp
    Czekam na więcej ! ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zaglądam! :)
    Szkoda mi Chelsea, która spędza sama święta.. A to taki piękny czas. Cieszę się, że spotkała chłopaków i dzięki temu David zabierze ją ze sobą do Asturii.
    Czekam na nowy rozdział :)
    + zapraszam na mojego nowego bloga -> hiszpanskie-pocalunki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Swetny rozdzial ;> ohoho. Wspolne swieta? Jak ona sie zgodzi to to bedzie dosc ciekawe wydarzenie. Czekam na nie. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super że w końcu napisałaś kolejną notkę ;]
    No rozdział fajny ciekawa jestem jak Chelsea zareaguje na propozycje Villi, czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na http://hiszpanskie-pocalunki.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa jestem czy Chelsea zgodzi się na propozycje Villi, czekam na next i weny życzę...!!!! ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na nowość http://tysiace-kilometrow-od-domu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń