Nie lubiła świąt. Właściwie doszła do
tego dopiero teraz i tak naprawdę nie mogła też zbytnio ocenić czy nabrała
takiego nastawienia ze względu na ich istotę czy fakt jak je spędzała. A była
sama. Po raz kolejny spędzała je w Barcelonie, podczas gdy reszta grupy
rozjechała się po całym kraju by te kilka dni spędzić z rodziną.
A przecież oni byli jej rodziną.
Westchnęła przeciągle. Mimo, że żyli
w dużej grupie gdzie każdy był samodzielny i działał na własną rękę, mieli
kogoś gdzieś daleko do kogo mogli wrócić. To takie chwilowe bunty czy próby
usamodzielnienia. Przez chwilę studiowała w głowię listę kogo mogłaby odwiedzić
w tym roku. Zero, pustka. Może i znalazłaby się taka ciotka, ale myśl o niej i
jej siedmiu kotach dość szybko przekreśliła jej pomysł. Miała też możliwość
wyjechania do Anglii. Właściwie to tam się wychowywała i istniała szansa, że
ktoś z jej dawnych znajomych jeszcze ją pamięta. Ale nie chciała robić czegoś
wbrew sobie. Nie potrzebowała współczucia i wiedziała, że jeden wieczór więcej
spędzony samotnie nie zrobi jej różnicy.
Wszystko ją drażniło. Świadomość
zbliżających się świąt, pojawiła się już z miesięcznym wyprzedzeniem i już od
tamtego czasu doskonale zdawała sobie sprawę, jak będzie tym razem. Że dom w
którym mieszkało dziewięć osób na kilka dni stanie się ogromnym budynkiem
pilnowanym przez jedną dziewiętnastolatkę.
Stała niczym zaczarowana obserwując
wystawę pełną dekoracji świątecznych. Wszędzie wokoło aż huczało od
dzwoneczków, śmiechu mikołaja, ludzi którzy robili ostatnie świąteczne zakupy i
samochody pędzące ulicą.
-Wesołych Świąt! – Zatrzymał się
przed nią Święty Mikołaj na co skrzywiła się nieznacznie. Przez chwilę
obserwowała młodego mężczyznę który spod sztucznej brody i okularów mrugnął do
niej zachęcająco. Westchnęła niezadowolona i wyminęła go jednym ruchem.
Miała w planach małe zakupy, czysto spożywcze,
by przetrwać zbliżające się dni kiedy to wszystko miało być pozamykane. Na szczęście los jej sprzyjał
i jeszcze przed nadejściem świątecznej obsesji kilka wieczorów w klubie
napełniło jej portfel gotówką. Na miesiąc powinno jej starczyć. Jeśli dobrze
wszystko zaplanuje, w styczniu ruszą z kolejnymi akcjami i występami i będzie
mogła wynająć mieszkanie samodzielnie.
Poczuła jak wpada na kogoś i z
łoskotem odbiła się od puchowej kurtki.
-Chelsea? – usłyszała radosny męski
głos. Z wrażenia czapka opadła jej na czoło więc nasunęła ją sobie porządnie na
głowę.
Przed nią we własnej osobie stało
dwóch piłkarzy Barcelony.
-Xavi? – uśmiechnęła się na widok
pierwszego, a także na stojącego tuż obok Victora, który przyglądał się jej
niepewnie – Ile to my się nie widzieliśmy?
Mężczyzna ściągnął okulary
przeciwsłoneczne, których celem było ochronienie go przed słońcem a także
ochronienie jego prywatności.
-Już trochę tego było. Widzieliśmy
się we wrześniu, jakoś po Euro.
Przytaknęła wspominając ten moment.
Zaraz po tym spotkaniu była z Puyolem i Villą na imprezie i od tego czasu ich
kontakt się urwał.
-Nie odzywałaś się ani nic…
-Nie udawaj, że Cię to zmartwiło –
żachnęła się – Macie chwilę?
-No jasne – zawołał Victor – jesteśmy
na zakupach, wiesz prezenty dla dzieciaków i żon…
-Mów za siebie – Hernandes szturchnął
go znacząco.
Skierowali się w stronę małej knajpki
w jakiejś mniej ruchliwej uliczce, przerywając poszukiwanie prezentów i
wędrówkę po zakupy. Zajęli miejsca w oddali od reszty, zadowalając się uroczym
kominkiem stojącym nieopodal.
-To jak? – złożyli zamówienie i
starszy piłkarz zwrócił się do dziewczyny – Co u ciebie?
Wzruszyła ramionami, dokładnie
analizując jego słowa. Co właściwie u niej?
-Jakoś idzie.
-Jak spędzasz święta? Jedziesz do
rodziny? Zostajesz w mieście?
Pokręciła głową upijając napój który
przyniósł im kelner.
-Nigdzie się nie ruszam, ode mnie wszyscy
wyjechali tak więc pilnuje dobytku moich współlokatorów.
-A Wigilia? – spytał nieco zdziwiony,
na co dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
-Raczej bez takich – Chłopak zmarszczył
nieco brwi –Xavi, nie spędzam świąt z rodziną, bo nie mam z kim. Posiedzę w
domu, obejrzę jakiś świąteczny film i przygotuję coś szalonego do jedzenia, na
ile pozwoli mi na to kasa.
-No nie żartuj – ofuknął ją – Nie wierzę,
że całe te święta spędzisz sama i to jeszcze w domu.
Pokręcił głową, ale ona przytaknęła.
-Muszę trochę potrenować, wyszłam
trochę z formy, akurat będę miała motywację.
Mężczyźni spojrzeli po sobie lekko
zdziwieni. Widok brunetki sprawił, że humory im się naprawdę polepszyły, w
szczególności, że ich kontakt urwał się jakiś czas temu. Dokładnie wtedy kiedy
na drodze ich kumpla pokazała się Angela. Xavi przez chwilę zastanawiał się nad
zaistniałą sytuacją. On sam uwielbiał święta i wiedział, że ten czas powinien być
dla każdego bardzo ważny Chelsea jednak wyjątkowo nie chciała się dopasować do tego
schematu.
Jutro Wigilia. W dni dzisiejszym
odbył się ostatni trening w tym roku kalendarzowym i mieli się zobaczyć dopiero
po Nowym Roku. Uwielbiał ten czas, aczkolwiek każdy miał trochę za złe
Zarządowi, że puszczają ich dopiero w przeddzień Świąt. Jutro z samego rana
czekała go męcząca podróż aż do Asturii samolotem, a zaraz potem przejazd do Langrao. Tak jak udało mu się już ustalić z Patricią dziewczynki spędzą te
święta w towarzystwie taty i dziadków, a sylwestra i Nowy rok już u mamy. Był
szczęśliwy ponieważ wiedział, że takie wyrzeczenie ze strony jego byłej żony
może się już więcej nie wydarzyć więc miał nadzieję tylko na tym skorzystać.
Ściągnął przez głowę koszulkę treningową i otworzył szafkę. Wszyscy przebierali
się dość szybko, ponieważ każdy jak najszybciej chciał się zaszyć już w domu i
spędzić ten wieczór z rodziną. Zaida i Ollala miały być gotowe jutro o siódmej
by ruszyć w podróż tak więc jego dzisiejsze plany skupiały się na spakowaniu,
dopakowaniu prezentów i… może jakiejś miłej kolacji z Angelą.
Uśmiechnął się na myśl o brunetce
która od dłuższego czasu na stałe gościła w jego głowie. Byli parą. Byli
cholernie szczęśliwą parą, a redaktorka była z tego powodu niesamowicie
szczęśliwa. Czy ją kochał? Nie mógł jeszcze tego określić. Nie planował się
wiązać na stałe tak więc i trudno mu było to już powiedzieć. Na razie byli jako
para, wystarczało im gorące uczucie które budziło się między nimi w jego łóżku.
Był zadowolony z tego obrotu spraw, ponieważ czuł, że taki układ mu wystarczał.
Angela była kobietą o perfekcyjnej urodzie i to zwykle jeszcze poprawiało mu
humor.
-David – jego uwagę zwrócił Xavi
który wyszedł właśnie spod prysznica – Nie zgadniesz kogo wczoraj widziałem!
Naciągnął na siebie dżinsy i
nadstawił ucha. Poczuł jak jego telefon wibruje. Dał znać kumplowi by poczekał
i odebrał zieloną słuchawkę.
-Cześć Angela – uśmiechnął się
radośnie – gotowa na jutrzejszy samolot?
W słuchawce zabrzmiała nieznośna
cisza. Tak jak rozmawiali chciał aby i ona poleciała z nim i z dziewczynkami do Langreo, by poznać jego rodzinę. Mieli być wszyscy – rodzice, babcia, jego
siostra z mężem, siostra z chłopakiem oraz kilku kuzynów i ciotki.
-Nie możesz –mruknął twierdząco
uprzedzając jej słowa jakby znał odpowiedź – niech zgadnę, coś ci wypadło i
musisz się tym nagle zająć.
-Kochanie, wiesz, że nie mam na to
wpływu, telewizja żyje dwadzieścia cztery na dobę i nie mogę nic z tym zrobić.
Wiesz, że jestem królową ekranu i nikt mnie nie zastąpi.
Westchnął przeciągle.
-Zobaczymy się dzisiaj chociaż?
-O nie nie –zacmokała – dzisiaj mam
jakieś rozmowy na temat programu działań skondensowanych oprogramowań i nie dam
rady Misiaku. Obiecuję, że jak tylko wrócisz z… no właśnie, to się zobaczymy.
Uśmiechnął się i pożegnał. Życzył jej
wesołych świąt i obiecał jeszcze zadzwonić.
-Co mówiłeś? – zawołał kumpla któremu
przerwał wypowiedź, a który właśnie był na etapie zbierania się do wyjścia.
-Że spotkałem wczoraj z Victorem
Chelsea – mężczyzna uśmiechnął się automatycznie. David zamrugał kilka razy i
również się uśmiechnął.
-Cholera, faktycznie, zupełnie
zapomniałem – klepnął się w czoło – co tam u niej? Kontakt nam się jakoś urwał
ostatnimi czasy…
Xavi przytaknął zgadzając się z nim.
-Wiesz, to dziwne. Spędza te święta
sama w tym ogromnym domu i jakoś twierdzi, że te kilka dni nie zrobią jej
różnicy.
David zarzucił swoją sportową torbę
na ramię i skierował się z grupą w stronę wyjścia.
-święta to czas dla rodziny…
-Ona nie… jedzie do nikogo – dopowiedział
Valdes – Gadałem z żonką, powiedziała, że w razie czego możemy ją zaprosić.
Niby się nie znamy, ale jak sobie pomyślę…
David przytaknął wrzucając torbę na
tylnie siedzenie swojego Audi. Przez chwilę myśl o Brunetce kręciła mu dziurę w
głowie.
-Mogę ją zabrać do siebie – odwrócił się
w stronę kumpli. Zaskoczeni spojrzeli na niego – Pomogła by mi z dziewczynkami.
Angela, zadzwoniła właśnie, że nie jedzie, tak więc jeden bilet mam wolny. To
raptem tydzień, a jej poprawi się humor.
-Świetny pomysł – Xavi uśmiechnął się
do niego lekko – wiecie, bądź co bądź, nikt nie powinien być sam w święta.
Przytaknęli zgodnie.
-No więc sprawa ma się w miarę jasno…
-Spoko – zawołał Villa - ja się tylko ogarnę i wpadnę do niej by się
pakowała.
Wsiadł za kółko, wcześniej żegnając
się kumplami i skierował w stronę swojego domu. Nie oczekiwał takich nagłych
zmian, ale właściwie miło będzie znowu spotkać dziewczynę. Może i nie najlepiej
to wpłynie na orientację dziewczynek co do liczby cioć, ale powinny ją w miarę
szybko polubić. Angela tez nie powinna być na niego zbytnio zła – on i Chelsea
jakiś czas temu się kumplowali i dziewczyna mogłaby być uznana jako jego dobra
znajoma. To nic złego, że chce aby każdy czuł się dobrze w święta.
-Wszystko się komplikuje Villa –
uśmiechnął się do siebie i przypominając sobie Chelsea. Nie widział się z nią
przeszło trzy miesiące, ale wiedział, że nie zmieniła się zbytnio od tego
czasu. Zaparkował samochód przed budynkiem i wyjął z bagażnika pustą walizkę do
której miał się spakować. Czekała go jutro długa podróż i wiedział, że musi się
do niej dobrze przygotować.
____________________________________
Naszła mnie wena i właśnie skleciłam kolejny rozdział. Wracam! Z pełnym rozmachem i świeżą głową, a także nowym wątkiem. Rozdziały pojawiać się będą już raczej systematycznie więc wyglądajcie wyglądajcie.
Ktoś jeszcze tu zagląda?
oczywiście, że ja czytałam, czytam i będę czytać Twoje opowiadanie. bardzo ciekawy rozdział. szkoda mi Chelsea, że musi spędzać święta sama, a do tego David o niej zapomniał, bo spotyka się z głupią Angelą, która nie ma dla niego czasu. jak dobrze, że dziewczyna spotkała Xaviego i Victora, którzy zainteresowali się nią. mam nadzieję, że ten wyjazd zmieni relacje pomiędzy tą dwójką i na zawsze wyeliminuje taką pewną kobietę z opowiadania. czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńZagląda, zagląda i wszyscy czekali z niecierpliwością, aż coś tu wstawisz ! <33
OdpowiedzUsuńA gdy przeczytałam, że Villa sypia z Angelą, to się we mnie krew zagotowała! Niech ta pożal się Boże dziennikareczka spada na drzewo! Dobrze, że David wpadł na wspaniałomyślny pomysł zabrania ze sobą Chelsea ! Mam nadzieję, że wtedy coś się między nimi zmieni! To musi być obowiązkowe ! ;pp
Czekam na więcej ! ; )
Ja zaglądam! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Chelsea, która spędza sama święta.. A to taki piękny czas. Cieszę się, że spotkała chłopaków i dzięki temu David zabierze ją ze sobą do Asturii.
Czekam na nowy rozdział :)
+ zapraszam na mojego nowego bloga -> hiszpanskie-pocalunki.blogspot.com
Swetny rozdzial ;> ohoho. Wspolne swieta? Jak ona sie zgodzi to to bedzie dosc ciekawe wydarzenie. Czekam na nie. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńSuper że w końcu napisałaś kolejną notkę ;]
OdpowiedzUsuńNo rozdział fajny ciekawa jestem jak Chelsea zareaguje na propozycje Villi, czekam na next ;**
Zapraszam na http://hiszpanskie-pocalunki.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy Chelsea zgodzi się na propozycje Villi, czekam na next i weny życzę...!!!! ;**
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowość http://tysiace-kilometrow-od-domu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń