[M U S I C]
Złapała za
rączkę swojej walizki i wyciągnęła na betonową płytę dworca autobusowego.
Łapiąc kilka przesiadek udało jej się w końcu wrócić do Barcelony. Była trzecia
w nocy, a ją czekała jeszcze długa przeprawa do domu. Możliwości miała kilka, ale
najbezpieczniejszą wydawała się podróż nocnym busem, dzięki któremu za pół
godziny powinna już być u siebie.
Istniały
małe szanse aby w domu, ktoś już był. Jutro był sylwester, dlatego
najprawdopodobniej miała cały dom dla siebie.
Tak jak
myślała dotarła na miejsce szybciej niż sądziła. Była wymęczona po
siedmiogodzinnej podróży którą spędziła w różnych środkach transportu, a także
w różnych pozycjach.
Wsunęła
klucze w zamek i przekręciła. Drzwi puściły i wchodząc do środka zapaliła
światło w hallu. Wszędzie panowały egipskie ciemności.
-Co tutaj
robisz? – podskoczyła przerażona na dźwięk głosu po czym roześmiała się
nerwowo.
-Nie strasz
mnie tak Idoya!– posłała mordercze spojrzenie brunetce i zrzuciła swoje ubrania
na fotel obok – Sama jesteś?
-Nie –
dziewczyna zajęła miejsce na kanapie. Ubrana była w błękitną piżamę , a po jej
fryzurze widać było, że dopiero się obudziła – Jest jeszcze Esteban.
Poczuła ulgę
w sercu, że ta dwójka jest w domu. Byli jej bliżsi niż reszta grupy..
-Śpi –
dokończyła nieco jeszcze zaspana – Ale powiedz mi lepiej gdzie ty byłaś.
Westchnęła
przeciągle. Nawet nie wiedziała od czego miała by zacząć. Ta historia była
dosyć długa i zagmatwana i chociaż noc była długa czuła, że nie ma aż tyle siły
by jej streszczać te kilka dni.
-Opowiem Ci
rano jak Es wstanie – powiedziała przeglądając walizkę w poszukiwaniu
kosmetyczki. Nie pragnęła teraz niczego bardziej niż położyć się i oderwać myśli od tego
wszystkiego.
-Jutro -
zaczęła Idoya, ale przerwała ziewając - Jutro idziemy do klubu z Estebanem.
Standardzik. Nowy rok spędzimy tańcząc u Diego.
Kiwnęła jej
głową. Prawdopodobnie spędzi go tak samo.
-Ah, I jeszcze
dla ciebie - zawołała blondynka, gdy Chelsea wdrapywała się już po schodach do
swojego pokoju. Dziewczyna podbiegła do niej i podała jej białą starannie
zapakowaną kopertę.
Wchodząc do
swojej sypialni, zapaliła lampkę. Nie było jej zaledwie pięć dni, a czuła się
jakby wszystko było już inne. Jakby nie była już tą samą Chelsea. Jakby nie
miała już tych swoich dziewiętnastu lat, pstro w głowie. Kiedyś jej jedynym
zmartwieniem było to czy zapamiętała wszystkie kroki. Teraz... Przypomniała
sobie złość którą widział w oczach Davida tego poranka. A chwilę później
zdziwienie, którego nie potrafił ukryć. No tak, nie miał przecież czegoś
takiego w planach. Nie miał prawa uderzyć swojego kuzyna. Nie darzył jej aż
taką sympatią, była po prostu gościem, którego by albo nie być w domu państwa
Villi było dla niego czymś obojętnym więc nie musiał się wciskać w nie swoje
sprawy. Od tamtego momentu zrobiło jej się żal siebie i Deosa. To w gruncie
rzeczy całkiem przystojny i naprawdę miły facet. Rzuciła swoje rzeczy na
podłogę i sięgnęła po przesyłkę. Data na odwrocie wskazywała, że list czekał
już na nią kilka dni. Rozpieczętowała ją i wyciągnęła. Wiedziała już czego
dotyczyła ta koperta teraz tylko czekała na odpowiedź na nurtujące ją pytanie.
"Zaświadcza się, że Pani Chelsea Pepita Cruz,
zamieszkała w Barcelonie, przy....
Pominęła
wszystkie formułki i przeleciała wzrokiem dalej.
Wynik uznaje się za pozytywny..."
Poczuła jak
robi się jej gorąco. Jeszcze miesiąc temu gdy wrzucała swoją kopertę do
skrzynki na listy nie miała pewności czy to co robi to dobre rozwiązanie. Teraz
z perspektywy czasu, to najlepsza decyzja jaką podjęła. Do tej pory miała cel.
Chciała go osiągnąć, jednak z biegiem czasu jej potrzeby i zadania które sobie
opracowała zaczęły spadać na dalszy plan. Zajęła się imprezami, chodzeniem na
randki z Davidem, czy głupim wyjazdem na święta. A przecież miała tańczyć. Do
upadłego i do utraty tchu.
Uśmiechnęła
się pod nosem, ładując się pod kołdrę. Od razu polepszył jej się humor.
Obudziła się
dużo później niż zwykle, dlatego gdy tylko zjadła śniadanie, zmieniła piżamę na
dres. Wszystko dzisiaj jej sprzyjało. Miała dobry humor, werwę i energię do
pracy dlatego pół godziny po pobudce pożegnała się z dwójką przyjaciół
siedzących w kuchni i wyszła na mroźne powietrze. Zima w Barcelonie była
znacznie lżejsza i wystarczyło, że ubrała jeden sweter więcej. Wiedziała, że
gdy tylko wpadnie w biegający rytm zaraz się rozgrzeje. Biegała prawie dwie
godziny, tak więc postanowiła w końcu udać się do domu. W wejściu spotkała
Idoyę która już na wstępie zaznaczyła, że nie wysłuchała jeszcze gdzie była na
święta i wiedziała, że tym razem blondynka nie odpuści już tak łatwo.
-A więc? –
spytała gdy Chelsea ponownie pokazała się w salonie, tym razem już po
pobiegowym prysznicu.
-Co, a więc?
– spytała jak gdyby nigdy nic. Widziała, że dziewczyna aż się gotuje, aby
dowiedzieć się gdzie była. Esteban pojawił się chwilę później dlatego gdy tylko
wszyscy zasiedli z herbatą na kanapach zaczęła opowiadać.
-Co za dupek
– Panna Medore nie potrafiła ukryć oburzenia. Siedziała z nogami zarzuconymi na
stół co chwilę zadając jakieś pytania – Powiedz mi Pepita, Kochasz go?
Prawie
opluła się herbatą.
-Słucham? –
zmrużyła nieco oczy, nie mogąc przyjąć do wiadomości słów dziewczyny. Milczacy
do tej pory Es teraz nerwowo wpatrywał się to w jedną to w drugą.
-Czasem
potrafisz być zabójczo bezpośrednia – mruknęła czując się trochę speszona.
Dziewczyna
pokazała jej język.
-Proste
pytanie i prosta odpowiedź.
-Nie.
-Nie, nie
kochasz, czy nie, nie odpowiesz – spytała rzeczowo czym jeszcze bardziej
wprawiła ją w złość.
-O co ci
chodzi Medore? – warknęła nieco podirytowana – Mówiłam ci, że jestem na niego
zła. Zresztą, to by było na tyle z naszej znajomości.
Dziewczyna
posłała znaczące spojrzenie do przyjaciela.
-Mówię
serio. Nie dość, że mnie nie lubi to jeszcze zachowuje się jak palant, jest
egoistą i zapatrzonym w siebie kretynem – westchnęła – innym też nie pozwala mnie lubić. Ta
znajomość tylko psuła mi krew.
-A więc dobrze,
że wróciłaś i idziesz dziś z nami prawda? – spytał chłopak na co od razu
polepszył jej się humor.
-Idę. Mam
zamiar tańczyć całą noc. Mam nowe postanowienia noworoczne no i mam zapas
szampana w pokoju.
-Będziemy
piły! – Idoya pocałowała ją w czoło – widzisz maluszku, a ty mi mówiłaś, że
jesteś za młoda na problemy miłosne.
-Proszę cię
skończ – Cruz łypnęła na nią ze złością – Nie mam zamiaru zawracać sobie teraz
tym głowy.
-Trzeba się
ubrać – Esteban zerknął na zegarek który wskazywał już godzinę piątą –
Zarządzam godzinę strategiczną.
Klasnął w
dłonie jakby chciał sprawić, że szybciej będą gotowe do wyjścia.
Na ten
wieczór wybrała czerwoną sukienkę, której dawno już nie wyciągała z szafy.
Dostała ją kiedyś na urodziny od dziewczyn z klubu, ale nie miała nigdy okazji
jej nosić. Tego wieczoru czuła się mocno, odważnie i idealnie na krwisty kolor.
Siedząc na wysokim barowym stołku starała się wyglądać pewnie i dojrzale.
Problemem były tylko nogi które aż nadto były widoczne spod kusego materiału.
Miała ochotę
zaszaleć. Wiedziała, że od dzisiejszej nocy wszystko się zmieni. Spełniły się
jej wszystkie przypuszczenia i jeśli się wszystko uda za parę lat może naprawdę
będzie mogła oddychać tylko i wyłącznie tańcem.
-Jesteś tu
sama? – usłyszała ponad ramieniem i uśmiechnęła się pod nosem. Odwróciła głowę
dostrzegając opartego o blat młodego chłopaka. Uśmiechnęła się lekko, niczym
nie zobowiązująco. Zostało jej niewiele czasu, dlatego miała ochotę skorzystać
z tej nocy w całości.
Hiszpan nie
miał więcej niż dwadzieścia kilka lat i kiedy pociągnął ją za sobą na parkiet
wcale nie oponowała. Roześmiała się w duchu na myśl o Davidzie trzydziesto
jedno letnim piłkarzu, z którym jeszcze kilka dni łączyły ją tak bardzo
przyjazne stosunki.
Nie minęło
pięć minut gdy poczuła jak ręce chłopaka powoli zsuwają się z jej pleców coraz
niżej, aż na pośladki.
Owinęła ręce
na jego karku pozwalając mu się pocałować.
-Jak masz na
imię? – usłyszała przy uchu.
-Nie jest ci
to potrzebne do szczęścia – mruknęła w odpowiedzi. Wiedziała, że wygląda
dobrze. Oprócz tego umiała poruszać się na parkiecie, dlatego zdawała sobie
również sprawę, z tego, że przyciąga wzrok na parkiecie.
-Jeszcze
trzy minuty – usłyszała, a chwilę później poczuła również na swoim ramieniu
Idoyę. Przesunęli się wspólnie w stronę kanap gdzie ludzie powoli szykowali się
do liczenia.
-Jakie masz
marzenie Pepita!! – zawołała blondynka, a chłopak obejmujący jej ramię
zacieśnił uścisk. Uśmiechnęła się do niego i posłała przyjaciółce lekki
uśmiech.
-Walić
marzenia. Moje się już spełniają – powiedziała, a następnie pociągnęła chłopaka
pod ścianę.
Gdyby nie to
trąbnięcie, pewnie jeszcze by stała w miarę przytomna. Głośny dźwięk klaksonu
spowodował, że cała grupa młodych ludzi podskoczyła przerażona. Oparła głowę na
ramieniu chłopaka starając się uspokoić nachodzące co chwilę mdłości.
-Zatrzymajmy
się na minutkę – powiedziała łapiąc go za rękaw i przystając na środku
chodnika. Musiało być już dosyć późno. Albo i wcześnie? Zegarek prawdopodobnie
wskazywał jakoś godzinę po czwartej. Kilka osób faktycznie przystanęło, ale jej
uwagę zwrócił czarny samochód który przed chwilą trąbił, a teraz zatrzymał się
po drugiej stronie ulicy.
Była zbyt
pijana aby się nad tym zastanowić, dlatego czym prędzej znowu pchnęła mężczyznę
by ruszył.
-Hej! –
usłyszeli krzyk, który początkowo nie zwrócił ich uwagi – Chelsea.
Podniosła
głowę, nieco zdziwiona tym, że usłyszała swoje imię, ale pożałowała tego, bo
poczuła nawracającą falę w żołądku.
Przykucnęła
nieco przytłoczona natłokiem myśli i sytuacji, a chwilę później poczuła jak
czyjaś ręka ląduje na jej karku.
-Całkiem
spoko wyglądasz – usłyszała niski męski głos. Starała się oddychać głęboko i
powoli.
-Ciebie
również miło widzieć Deos – mruknęła, po czym opierając się o kolana, dźwignęła
się i wyprostowała.
Stanęła
twarzą w twarz z chłopakiem, którego widziała ostatnio w domu Villi. Poczuła
jak ręka jej dotychczasowego partnera z klubu oplata się wokół jej ramienia, a
wzrok bruneta lustruje go.
-To kumpel? –
Spytał, ale nic nie odpowiedziała. Stała wpatrując się w coś za jego plecami, w
ręku ściskając prawie pustą butelkę szampana – Słuchaj, musimy pogadać.
Pokręciła
głową i uśmiechnęła się lekko.
-O czym? –
spytała niezbyt znając jego intencje. Tak naprawdę nie znała powodu dla którego
pojawił się na ulicach Barcelony o tak wczesnej porze i to jeszcze w nowy rok.
Miała nadzieję, że nie miało to nic wspólnego z tym co kiedyś mówił na jej
temat, a już w szczególności z tym komu to mówił. Zmarszczyła nieco brwi.
-Jeżdżę tu
już kilka godzin…
-Niepotrzebnie,
wróciłam do siebie – powiedziała nieco zbyt ostro, przez co przez chwilę się zawahała.
-Przestań,
to co było – mruknął śmiejąc się lekko. Grupka ludzi wyczekująco stała
nieopodal jakby czekając na dalszy rozwój wydarzeń – Widzisz David…
Pokręciła
głową, marszcząc brwi. Ostatnie czego potrzebowała to… Jej uwagę przykuło srebrne
eleganckie Audi, które w tym samym czasie zatrzymało się na środku uliczki. Zamrugała
kilkakrotnie.
-To jakiś
żart – mruknęła słabo, gdy chwilę później od strony kierowcy zobaczyła
wysiadającego piłkarza. Odnalazł ją w grupce, a także swojego kuzyna i ruszył w
ich stronę. Udało się jej usłyszeć jeszcze krótkie ‘dzięki’ w jego stronę, a
chwilę później napastnik zwrócił się do hiszpana który w dalszym ciągu
obejmował ją ramieniem.
-Pozwolisz
chłopcze? – mruknął, a chwilę później przerzucił ją sobie przez ramię.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Nie jestem
zadowolona z tej notki, no ale tak musi być aby dziać się mogło coś dalej. Nową
notkę dodam, mam nadzieję szybciutko ;)
Jestem chora i mam sesję zaraz więc pozwolicie, że nadrobię zaległości w poniedziałek jakoś.
Jestem chora i mam sesję zaraz więc pozwolicie, że nadrobię zaległości w poniedziałek jakoś.
O co kaman z tym listem? Bo chyba mnie coś ominęło?
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, że Villa się pojawił! Będzie dobrze, bo przecież być musi :)
UUUU.... Villa coś kombinuje, czyli mu zależy ;)
OdpowiedzUsuńNo no... Ja też nie wiem o co chodzi z listem ale wiem że to wytłumaczysz ;D
Czekam na NN ;*
Zapraszam do siebie ;]
Podoba mi się ten rozdział. Tym bardziej, że David i Chelsea znów się spotkali. Mam nadzieję, że teraz na serio naprawią swoje relacje. Jestem ciekawa, co tak naprawdę czuję Pepita do Davida. Na pewno nie jest jej obojętny, ale czy to poważne uczucie? A ten list? Szkoda, że został wycięty środek. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział na you-can-fix-everything.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny;)
DLACZEGO PRZERWAŁAŚ W TAKIM MOMENCIE?! :D Jesteś niedobra i zła :D Chciałabym, aby ta dwójka w końcu ze sobą porozmawiała i pokazała, co czuje. Wydaje mi się, że są w sobie zakochani i stworzyli by piękną parę :) Czekam na nowość!
OdpowiedzUsuńWłasnie, ten list jest podejrzanie nieznany :D No i Villuś wraca do akcji ( Nadal uważam, że jego zachowanie jest co najmniej dziwne). Dobrze, ze przyszło mu do głowy jej szukać teraz... No ale, ale żeby kończyć w takim momencie?! Pisz szybko następny!
OdpowiedzUsuńhttp://male-jest-wredne.blogspot.com/ ---> Zapraszam na nowy rozdział :)
świetny rozdział :> uważam, że nie powinno się kończyć rozdziałów w takim momencie. i teraz musze z niecierpliwością czekać na następny rozdział a tego nie lubię -_- no ale cóż czekam i mam nadzieję, że szybko się doczekam :> Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńnowość na http://wzburzona-fala.blogspot.com/ :) zapraszam!
OdpowiedzUsuńNo, no, no :D Widzę, że Villa nie odpuszcza. I dobrze ;) Ciekawa jestem, jak przebiegnie jego rozmowa z Chelsea xD
OdpowiedzUsuń