piątek, 25 stycznia 2013

14. Nie jest Ci to potrzebne do szczęścia


[M U S I C]

Złapała za rączkę swojej walizki i wyciągnęła na betonową płytę dworca autobusowego. Łapiąc kilka przesiadek udało jej się w końcu wrócić do Barcelony. Była trzecia w nocy, a ją czekała jeszcze długa przeprawa do domu. Możliwości miała kilka, ale najbezpieczniejszą wydawała się podróż nocnym busem, dzięki któremu za pół godziny powinna już być u siebie.
 Istniały małe szanse aby w domu, ktoś już był. Jutro był sylwester, dlatego najprawdopodobniej miała cały dom dla siebie.
Tak jak myślała dotarła na miejsce szybciej niż sądziła. Była wymęczona po siedmiogodzinnej podróży którą spędziła w różnych środkach transportu, a także w różnych pozycjach.
Wsunęła klucze w zamek i przekręciła. Drzwi puściły i wchodząc do środka zapaliła światło w hallu. Wszędzie panowały egipskie ciemności.
-Co tutaj robisz? – podskoczyła przerażona na dźwięk głosu po czym roześmiała się nerwowo.
-Nie strasz mnie tak Idoya!– posłała mordercze spojrzenie brunetce i zrzuciła swoje ubrania na fotel obok – Sama jesteś?
-Nie – dziewczyna zajęła miejsce na kanapie. Ubrana była w błękitną piżamę , a po jej fryzurze widać było, że dopiero się obudziła – Jest jeszcze Esteban.
Poczuła ulgę w sercu, że ta dwójka jest w domu. Byli jej bliżsi niż reszta grupy..
-Śpi – dokończyła nieco jeszcze zaspana – Ale powiedz mi lepiej gdzie ty byłaś.
Westchnęła przeciągle. Nawet nie wiedziała od czego miała by zacząć. Ta historia była dosyć długa i zagmatwana i chociaż noc była długa czuła, że nie ma aż tyle siły by jej streszczać te kilka dni.
-Opowiem Ci rano jak Es wstanie – powiedziała przeglądając walizkę w poszukiwaniu kosmetyczki. Nie pragnęła teraz niczego bardziej niż  położyć się i oderwać myśli od tego wszystkiego.
-Jutro - zaczęła Idoya, ale przerwała ziewając - Jutro idziemy do klubu z Estebanem. Standardzik. Nowy rok spędzimy tańcząc u Diego.
Kiwnęła jej głową. Prawdopodobnie spędzi go tak samo.
-Ah, I jeszcze dla ciebie - zawołała blondynka, gdy Chelsea wdrapywała się już po schodach do swojego pokoju. Dziewczyna podbiegła do niej i podała jej białą starannie zapakowaną kopertę.
Wchodząc do swojej sypialni, zapaliła lampkę. Nie było jej zaledwie pięć dni, a czuła się jakby wszystko było już inne. Jakby nie była już tą samą Chelsea. Jakby nie miała już tych swoich dziewiętnastu lat, pstro w głowie. Kiedyś jej jedynym zmartwieniem było to czy zapamiętała wszystkie kroki. Teraz... Przypomniała sobie złość którą widział w oczach Davida tego poranka. A chwilę później zdziwienie, którego nie potrafił ukryć. No tak, nie miał przecież czegoś takiego w planach. Nie miał prawa uderzyć swojego kuzyna. Nie darzył jej aż taką sympatią, była po prostu gościem, którego by albo nie być w domu państwa Villi było dla niego czymś obojętnym więc nie musiał się wciskać w nie swoje sprawy. Od tamtego momentu zrobiło jej się żal siebie i Deosa. To w gruncie rzeczy całkiem przystojny i naprawdę miły facet. Rzuciła swoje rzeczy na podłogę i sięgnęła po przesyłkę. Data na odwrocie wskazywała, że list czekał już na nią kilka dni. Rozpieczętowała ją i wyciągnęła. Wiedziała już czego dotyczyła ta koperta teraz tylko czekała na odpowiedź na nurtujące ją pytanie.
"Zaświadcza się, że Pani Chelsea Pepita Cruz, zamieszkała w Barcelonie, przy....
Pominęła wszystkie formułki i przeleciała wzrokiem dalej.
Wynik uznaje się za pozytywny..."
Poczuła jak robi się jej gorąco. Jeszcze miesiąc temu gdy wrzucała swoją kopertę do skrzynki na listy nie miała pewności czy to co robi to dobre rozwiązanie. Teraz z perspektywy czasu, to najlepsza decyzja jaką podjęła. Do tej pory miała cel. Chciała go osiągnąć, jednak z biegiem czasu jej potrzeby i zadania które sobie opracowała zaczęły spadać na dalszy plan. Zajęła się imprezami, chodzeniem na randki z Davidem, czy głupim wyjazdem na święta. A przecież miała tańczyć. Do upadłego i do utraty tchu.
Uśmiechnęła się pod nosem, ładując się pod kołdrę. Od razu polepszył jej się humor.

Obudziła się dużo później niż zwykle, dlatego gdy tylko zjadła śniadanie, zmieniła piżamę na dres. Wszystko dzisiaj jej sprzyjało. Miała dobry humor, werwę i energię do pracy dlatego pół godziny po pobudce pożegnała się z dwójką przyjaciół siedzących w kuchni i wyszła na mroźne powietrze. Zima w Barcelonie była znacznie lżejsza i wystarczyło, że ubrała jeden sweter więcej. Wiedziała, że gdy tylko wpadnie w biegający rytm zaraz się rozgrzeje. Biegała prawie dwie godziny, tak więc postanowiła w końcu udać się do domu. W wejściu spotkała Idoyę która już na wstępie zaznaczyła, że nie wysłuchała jeszcze gdzie była na święta i wiedziała, że tym razem blondynka nie odpuści już tak łatwo.
-A więc? – spytała gdy Chelsea ponownie pokazała się w salonie, tym razem już po pobiegowym prysznicu.
-Co, a więc? – spytała jak gdyby nigdy nic. Widziała, że dziewczyna aż się gotuje, aby dowiedzieć się gdzie była. Esteban pojawił się chwilę później dlatego gdy tylko wszyscy zasiedli z herbatą na kanapach zaczęła opowiadać.
-Co za dupek – Panna Medore nie potrafiła ukryć oburzenia. Siedziała z nogami zarzuconymi na stół co chwilę zadając jakieś pytania – Powiedz mi Pepita, Kochasz go?
Prawie opluła się herbatą.
-Słucham? – zmrużyła nieco oczy, nie mogąc przyjąć do wiadomości słów dziewczyny. Milczacy do tej pory Es teraz nerwowo wpatrywał się to w jedną to w drugą.
-Czasem potrafisz być zabójczo bezpośrednia – mruknęła czując się trochę speszona.
Dziewczyna pokazała jej język.
-Proste pytanie i prosta odpowiedź.
-Nie.
-Nie, nie kochasz, czy nie, nie odpowiesz – spytała rzeczowo czym jeszcze bardziej wprawiła ją w złość.
-O co ci chodzi Medore? – warknęła nieco podirytowana – Mówiłam ci, że jestem na niego zła. Zresztą, to by było na tyle z naszej znajomości.
Dziewczyna posłała znaczące spojrzenie do przyjaciela.
-Mówię serio. Nie dość, że mnie nie lubi to jeszcze zachowuje się jak palant, jest egoistą i zapatrzonym w siebie kretynem – westchnęła –  innym też nie pozwala mnie lubić. Ta znajomość tylko psuła mi krew.
-A więc dobrze, że wróciłaś i idziesz dziś z nami prawda? – spytał chłopak na co od razu polepszył jej się humor.
-Idę. Mam zamiar tańczyć całą noc. Mam nowe postanowienia noworoczne no i mam zapas szampana w pokoju.
-Będziemy piły! – Idoya pocałowała ją w czoło – widzisz maluszku, a ty mi mówiłaś, że jesteś za młoda na problemy miłosne.
-Proszę cię skończ – Cruz łypnęła na nią ze złością – Nie mam zamiaru zawracać sobie teraz tym głowy.
-Trzeba się ubrać – Esteban zerknął na zegarek który wskazywał już godzinę piątą – Zarządzam godzinę strategiczną.
Klasnął w dłonie jakby chciał sprawić, że szybciej będą gotowe do wyjścia.

Na ten wieczór wybrała czerwoną sukienkę, której dawno już nie wyciągała z szafy. Dostała ją kiedyś na urodziny od dziewczyn z klubu, ale nie miała nigdy okazji jej nosić. Tego wieczoru czuła się mocno, odważnie i idealnie na krwisty kolor. Siedząc na wysokim barowym stołku starała się wyglądać pewnie i dojrzale. Problemem były tylko nogi które aż nadto były widoczne spod kusego materiału.
Miała ochotę zaszaleć. Wiedziała, że od dzisiejszej nocy wszystko się zmieni. Spełniły się jej wszystkie przypuszczenia i jeśli się wszystko uda za parę lat może naprawdę będzie mogła oddychać tylko i wyłącznie tańcem.
-Jesteś tu sama? – usłyszała ponad ramieniem i uśmiechnęła się pod nosem. Odwróciła głowę dostrzegając opartego o blat młodego chłopaka. Uśmiechnęła się lekko, niczym nie zobowiązująco. Zostało jej niewiele czasu, dlatego miała ochotę skorzystać z tej nocy w całości.
Hiszpan nie miał więcej niż dwadzieścia kilka lat i kiedy pociągnął ją za sobą na parkiet wcale nie oponowała. Roześmiała się w duchu na myśl o Davidzie trzydziesto jedno letnim piłkarzu, z którym jeszcze kilka dni łączyły ją tak bardzo przyjazne stosunki.
Nie minęło pięć minut gdy poczuła jak ręce chłopaka powoli zsuwają się z jej pleców coraz niżej, aż na pośladki.
Owinęła ręce na jego karku pozwalając mu się pocałować.
-Jak masz na imię? – usłyszała przy uchu.
-Nie jest ci to potrzebne do szczęścia – mruknęła w odpowiedzi. Wiedziała, że wygląda dobrze. Oprócz tego umiała poruszać się na parkiecie, dlatego zdawała sobie również sprawę, z tego, że przyciąga wzrok na parkiecie.
-Jeszcze trzy minuty – usłyszała, a chwilę później poczuła również na swoim ramieniu Idoyę. Przesunęli się wspólnie w stronę kanap gdzie ludzie powoli szykowali się do liczenia.
-Jakie masz marzenie Pepita!! – zawołała blondynka, a chłopak obejmujący jej ramię zacieśnił uścisk. Uśmiechnęła się do niego i posłała przyjaciółce lekki uśmiech.
-Walić marzenia. Moje się już spełniają – powiedziała, a następnie pociągnęła chłopaka pod ścianę.

Gdyby nie to trąbnięcie, pewnie jeszcze by stała w miarę przytomna. Głośny dźwięk klaksonu spowodował, że cała grupa młodych ludzi podskoczyła przerażona. Oparła głowę na ramieniu chłopaka starając się uspokoić nachodzące co chwilę mdłości.
-Zatrzymajmy się na minutkę – powiedziała łapiąc go za rękaw i przystając na środku chodnika. Musiało być już dosyć późno. Albo i wcześnie? Zegarek prawdopodobnie wskazywał jakoś godzinę po czwartej. Kilka osób faktycznie przystanęło, ale jej uwagę zwrócił czarny samochód który przed chwilą trąbił, a teraz zatrzymał się po drugiej stronie ulicy.
Była zbyt pijana aby się nad tym zastanowić, dlatego czym prędzej znowu pchnęła mężczyznę by ruszył.
-Hej! – usłyszeli krzyk, który początkowo nie zwrócił ich uwagi – Chelsea.
Podniosła głowę, nieco zdziwiona tym, że usłyszała swoje imię, ale pożałowała tego, bo poczuła nawracającą falę w żołądku.
Przykucnęła nieco przytłoczona natłokiem myśli i sytuacji, a chwilę później poczuła jak czyjaś ręka ląduje na jej karku.
-Całkiem spoko wyglądasz – usłyszała niski męski głos. Starała się oddychać głęboko i powoli.
-Ciebie również miło widzieć Deos – mruknęła, po czym opierając się o kolana, dźwignęła się i wyprostowała.
Stanęła twarzą w twarz z chłopakiem, którego widziała ostatnio w domu Villi. Poczuła jak ręka jej dotychczasowego partnera z klubu oplata się wokół jej ramienia, a wzrok bruneta lustruje go.
-To kumpel? – Spytał, ale nic nie odpowiedziała. Stała wpatrując się w coś za jego plecami, w ręku ściskając prawie pustą butelkę szampana – Słuchaj, musimy pogadać.
Pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko.
-O czym? – spytała niezbyt znając jego intencje. Tak naprawdę nie znała powodu dla którego pojawił się na ulicach Barcelony o tak wczesnej porze i to jeszcze w nowy rok. Miała nadzieję, że nie miało to nic wspólnego z tym co kiedyś mówił na jej temat, a już w szczególności z tym komu to mówił. Zmarszczyła nieco brwi.
-Jeżdżę tu już kilka godzin…
-Niepotrzebnie, wróciłam do siebie – powiedziała nieco zbyt ostro, przez co przez chwilę się zawahała.
-Przestań, to co było – mruknął śmiejąc się lekko. Grupka ludzi wyczekująco stała nieopodal jakby czekając na dalszy rozwój wydarzeń – Widzisz David…
Pokręciła głową, marszcząc brwi. Ostatnie czego potrzebowała to… Jej uwagę przykuło srebrne eleganckie Audi, które w tym samym czasie zatrzymało się na środku uliczki. Zamrugała kilkakrotnie.
-To jakiś żart – mruknęła słabo, gdy chwilę później od strony kierowcy zobaczyła wysiadającego piłkarza. Odnalazł ją w grupce, a także swojego kuzyna i ruszył w ich stronę. Udało się jej usłyszeć jeszcze krótkie ‘dzięki’ w jego stronę, a chwilę później napastnik zwrócił się do hiszpana który w dalszym ciągu obejmował ją ramieniem.
-Pozwolisz chłopcze? – mruknął, a chwilę później przerzucił ją sobie przez ramię.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Nie jestem zadowolona z tej notki, no ale tak musi być aby dziać się mogło coś dalej. Nową notkę dodam, mam nadzieję szybciutko ;)

Jestem chora i mam sesję zaraz więc pozwolicie, że nadrobię zaległości w poniedziałek jakoś.

9 komentarzy:

  1. O co kaman z tym listem? Bo chyba mnie coś ominęło?
    No i dobrze, że Villa się pojawił! Będzie dobrze, bo przecież być musi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. UUUU.... Villa coś kombinuje, czyli mu zależy ;)
    No no... Ja też nie wiem o co chodzi z listem ale wiem że to wytłumaczysz ;D
    Czekam na NN ;*
    Zapraszam do siebie ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ten rozdział. Tym bardziej, że David i Chelsea znów się spotkali. Mam nadzieję, że teraz na serio naprawią swoje relacje. Jestem ciekawa, co tak naprawdę czuję Pepita do Davida. Na pewno nie jest jej obojętny, ale czy to poważne uczucie? A ten list? Szkoda, że został wycięty środek. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na kolejny rozdział na you-can-fix-everything.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę weny;)

    OdpowiedzUsuń
  5. DLACZEGO PRZERWAŁAŚ W TAKIM MOMENCIE?! :D Jesteś niedobra i zła :D Chciałabym, aby ta dwójka w końcu ze sobą porozmawiała i pokazała, co czuje. Wydaje mi się, że są w sobie zakochani i stworzyli by piękną parę :) Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  6. Własnie, ten list jest podejrzanie nieznany :D No i Villuś wraca do akcji ( Nadal uważam, że jego zachowanie jest co najmniej dziwne). Dobrze, ze przyszło mu do głowy jej szukać teraz... No ale, ale żeby kończyć w takim momencie?! Pisz szybko następny!

    http://male-jest-wredne.blogspot.com/ ---> Zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział :> uważam, że nie powinno się kończyć rozdziałów w takim momencie. i teraz musze z niecierpliwością czekać na następny rozdział a tego nie lubię -_- no ale cóż czekam i mam nadzieję, że szybko się doczekam :> Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. nowość na http://wzburzona-fala.blogspot.com/ :) zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  9. No, no, no :D Widzę, że Villa nie odpuszcza. I dobrze ;) Ciekawa jestem, jak przebiegnie jego rozmowa z Chelsea xD

    OdpowiedzUsuń