poniedziałek, 22 kwietnia 2013

4. Ten związek jest idealny

Moje drogie robaczki. Wiem, że jeszcze nie wszystkie się zaczytały więc zanim zaczniecie, zapraszam jeszcze do rozdziału wcześniej pt; Pokuta. Zakładam, że jakaś część nie zwróciła jeszcze uwagi na to, że ostatnio dodałam nowość. W każdym razie KLIK.
A tym czasem zapraszam na next.
Obudziła się czując jakby jej ciało zostało przemielone w mielarce do mięsa. Bolały ją wszystkie kości. W drodze do łazienki usłyszała, że Idoya już nie śpi. Co lepsze nie była nawet sama, a na pewno już nie był do mały Dev, który pomimo faktu, że niedawno zaczął już naprawdę sporo gadać nadal nie miał mutacji i niskiego przenikliwego głosu.
Szybko wykonała poranną toaletę, a następnie udała się do kuchni.
-Witamy największego kota Barcelony - zawołała radośnie Idoya, a siedzący naprzeciwko niej Xavi roześmiał się lekko. Jej brwi uniosły się nieznacznie na widok tego drugiego.
-Czy wy... - brunetka pomachała palcem między dwójką siedzącą przy stole, na co oboje się roześmiali.
-Xavi przyniósł dzisiaj z rana śniadanie - Idoya postawiła przed nią talerzyk z tostami i bekonem z patelni - Smacznego.
Pepita kiwnęła im głową i zaciągnęła się zapachem świeżego i pysznego śniadania. Poczuła jednak jak jej kiszki w brzuchu zawiązują się na supeł. Odskoczyła od stołu i pognała do łazienki lądując na wprost sedesu.
-Mówiłam, że przegrałeś zakład - usłyszała nad uchem podczas gdy jej wnętrzności raz po raz przechodziły torsje. Uniosła głowę widząc rozradowaną twarz Idoyi, z małym Devem na rękach, a tuż za nią przerażonego Xaviego.
-To jakieś kino czy co? - warknęła po czym osunęła się na podłogę i przycisnęła policzek do zimnej posadzki.
Piłkarz wyminął blondynkę i pomógł jej wstać. Złapał ją za ramiona i pchnął w stronę salonu.
-Umrę - mruknęła czując, że to jeszcze nie koniec.
-Nie umrzesz - powiedziała blondynka stawiając na stoliku przed nią ziołowy napar - Od tego się nie umiera moja droga.
Chelsea spojrzała na nią zdziwiona.
-Co masz na myśli ?
Blondynka spojrzała na nią przelotnie, a na jej ustach błąkał się lekki uśmieszek.
-Jesteś w ciąży głupia - zawołała siadając na przeciwko i sadzając sobie na kolanach Deva - Nie przejmuj się, wczoraj sobie doprawiłaś, ale myślę, że jutro to wszystko się skończy. Nie miałaś faktycznych porannych mdłości, a to wczoraj to raczej z przemęczenia.
Wpatrywała się w nią osłupiała. Idoya nie mogła przestać trajkotać. Czuła jak wszystko wokół niej zwalnia, a ona sama traci grunt pod stopami.
-To nie możliwe - sapnęła w końcu, przytłoczona nagłą wiadomością.
Blondynka przerwała i spojrzała na nią zdziwiona.
-A mi się wydaje, że jednak całkiem prawdopodobne - pokiwała głową konsultując swoje spostrzeżenia z siedzącym obok piłkarzem, który również nieco przerażony analizował sytuację. Oczywiste było przecież, że to było dziecko jego kumpla. David nie koniecznie będzie tym faktem ucieszony, ale on nie do końca wiedział na jakiej pozycji powinien stanąć w tej sprawie.
-Oh, Chelsea nie ukrywajmy, nie żarłaś nigdy tyle co ostatnimi czasy i na pewno nie była to wina twojego kaca moralnego. W dodatku sama mówiłaś, że tyjesz. Ding Ding Ding - zaświergotała blondynka która najwyraźniej znakomicie przyjęła najświeższą nowinę - I tu cię mamy! Odsłoń brzuch!
Pepita posłała jej zdziwione spojrzenie, ale posłusznie uniosła duży t shirt. Mimo, że nie miała obecnie sylwetki sprzed pół roku, wiele kobiet pozazdrościło by jej kształtów. Ona zaś dostrzegała wypchany brzuch, czego winą obarczała ilość jedzenia którą ostatnimi czasy pochłaniała w przypływie smutku.
Nadal milcząc wpatrywała się w swój pępek. Nie potrafiła wykrztusić z siebie nawet słowa.
Poczuła jak łzy lecą jej ciurkiem po policzku, a przyjaciółka otacza ją ramieniem.
-Te ciągłe łzy i złe samopoczucie to też wina tego groszku tam, w środku - powiedziała nieco ciszej powodując, że Chelsea miała ochotę rzewnie zapłakać.
-I co ja teraz zrobię? -Przysiadła z wrażenia na kanapie i kolejny raz w ciągu ostatnich kilku miesięcy ukryła twarz w dłoniach.
-Najlepiej jak powiesz o tym Davidowi - usłyszała ciche słowa Hernandeza na co pokręciła energicznie głową.
-Nie mogę - jęknęła i posłała mu błagalne spojrzenie - Błagam Xavi...
-Wiesz, że to mój przyjaciel - powiedział nieco ciszej nadal będąc pod obstrzałem jej błagalnego wzroku - Nie mogę...
-Jeśli on się dowie znienawidzi mnie jeszcze bardziej - poczuł się głupio na dźwięk jej słów. Ale prawda była taka, że i David źle znosił tamtą sprawę. On uważał, ze już mu przeszło, ale Maestro doskonale wiedział, że siódemka tylko robi dobrą minę do złej gry, a jego kamuflaż twardego człowieka który nie będzie płakał nad rozlanym mlekiem wcale nie był dla niego wiarygodny. Villa uparcie starał się pokazać, że nie będzie nic sobie robił z tego co stało się między nim, a Chelsea.
  • -Xavi - załkała - wtedy jak wyjechałam dali mi stypendium tylko na trzy pierwsze miesiące. Poziom i osobowość ludzi mnie złamała, dlatego nie mogłam sobie tam poradzić. Zaczęło mi brakować kasy, a jeszcze wtedy poznałam Tima. To on mnie podniósł na duchu... Aż za bardzo. Tak strasznie zafiksowałam się na punkcie tej szkoły, że obiecał, że opłaci mi tą szkołę. A potem to wszystko wykorzystał, stawiał warunki, ultimatum, pobił mnie równocześnie zapewniając o swojej miłości. Obiecał, że będę tańczyć dalej jeśli za niego wyjdę... - czuła jak słowa wypływały potokiem z jej ust. Wiedziała, że nie powinna tego zrobić, bo tym samym naruszała swoją przestrzeń której do tej pory nikomu nie ujawniała - Ale on nie był... w pełni zdrowy, ja wtedy też nie. Zresztą nie mogłam od niego tak po prostu odejść, bo zaczęłam w końcu być dostrzegana... Jest mi tak wstyd. Czuję się jakbym się najzwyczajniej w świecie sprzedała, ale nie potrafiłam zostawić tańca i wrócić jako przegrana tutaj. I wtedy on zaczął mieć jeszcze większe problemy ze sobą, a ja złożyłam pozew o rozwód... Nie daję sobie z tym rady...Załkała żałośnie, jednak po chwili poczuła jak piłkarz obejmuje ją ramionami. Przytuliła się do jego klatki piersiowej i pozwoliła by płacz ustał. 
     -Straciłam robotę – jęknęła uświadamiając sobie jak bardzo dała ciała. Dzięki swojej głupocie zaprzepaściła wszystko – David mnie nienawidzi, jestem w ciąży, będę samotną matką, kończy mi się kasa, a najlepsza marka zerwie kontrakt. Kto wie czy nie będą się ubiegać o odszkodowanie!
-Jakoś damy radę Mała – poczuła jak Idoya czule głaszcze ją po głowie -Damy radę.

Nie miała wyjścia,a Idoya wręcz ją do tego zmusiła. Siedziała teraz jak na szpilkach w eleganckiej, sterylnie białej sali pełnej kobiet w ciąży. Obok niej Idoya przeglądała wszystkie poradniki dla młodych mam.
-Zaraz coś zwrócę – jęknęła cicho ukrywając twarz w dłoniach. Blondynka szturchnęła ją w ramię.
-Uspokój się mamusiu – blondynka u,śmiechnęła się lekko a ona miała ochotę zabić ją wzrokiem.
Niska, ciemnoskóra kobieta wychyliła się z gabinetu.
-Panna Cruz? - Podskoczyła jak na zawołanie. Spojrzała niepewnie na dziewczynę obok i na widok uśmiechu przyjaciółki zgodziła się wejść do środka – Panie razem?
-Absolutnie. Ten związek jest idealny – zaśmiała się Iddy.
Wchodząc do gabinetu poczuła się jeszcze bardziej przytłoczona na widok wszystkiego co związane było z macierzyństwem. Za biurkiem siedziała niska, drobna kobieta, zapewne doktor Ceasar. Uśmiechnęła się do niej lekko.
-Od razu zapraszam Panią na wagę – wskazał jej palcem maszynę obok. Schodząc z urządzenia ,parę minut później zwróciła uwagę, że jej doktor radośnie gawędzi z Idoyą.
-Mogę być z tobą na ty? - Zwróciła się do niej ściskając rękę i znowu siadając za biurkiem – Bardzo się cieszę, że twoja przyjaciółka wspiera cię w takim momencie. Dla samotnych mam może to być trudne, ale zapewniam cię, że jesteś ogromną szczęściarą.
Nie mogła się nawet uśmiechnąć. Właśnie rozmawiała ze swoim ginekologiem o tym jak to wspaniałomyślny los się do niej uśmiechnął, a ona była w totalnej rozsypce.
-Dobrze. Zacznijmy od kilku prostych pytań. Jakie miałaś objawy?
-Szczerze to raczej słabo je rozróżniam... Ale przyszły raczej późno. Dopiero teraz wiem, że jestem w ciąży – Ceasar pokiwała głową – Nudności, chwiejność nastroju... Ale myślałam, że pochorowałam się... przez niego.
-Rozumiem – pokiwała głową.
-Chelsea jest sportowcem – powiedziała Idoya – Tak naprawdę miała być twarzą marki, ale teraz jej kaloryfer na tym trochę ucierpiał...
Nie minął kwadrans, a Ceasar kazała jej się rozebrać do bielizny.
-Faktycznie jesteś drobniutka – pokiwała głową – Masz bardzo ładne ciało. Z tego co obliczyłyśmy to dokładnie dwunasty tydzień, czyli prawie czwarty miesiąc. Pomimo tego faktycznie nie widać aż tak, że jesteś w ciąży. Nie przejmuj się jednak, niektóre kobiety w czwartym wyglądają już jakby były przed porodem, myślę, że dopiero na dniach zaczniesz się zaokrąglać.
-Wcale nie jestem taka zadowolona – Westchnęła nieco podirytowana nie mogąc przyjąć tego jeszcze do wiadomości.

7 komentarzy:

  1. świetny rozdział juz nie mogę sie doczekać następnego ona musi powiedzieć o tym Davidowi mam nadzieje że wszystko się ułoży i bedą razem do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo interesujący rozdział! Nie spodziewałam się, że Pepita będzie w ciąży! Totalne zaskoczenie! Ciekawe, co na to powie David… Jest na nią zły, ale jest matką jego dziecka, więc powinien zmienić swoje nastawienie do Chelsea. Iddy to na serio świetna przyjaciółka! Dzięki niej Pepita na pewno odnajdzie się w nowej sytuacji! Poza tym może liczyć na Xaviego! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak myślałam, że coś, a raczej ktoś w niej siedzi!
    Dobrze, że jest przy niej Idoya i Xavi.
    Czekam na moment kiedy David dowie się o wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :> wiedziałam, że ona jest w ciąży! zaraz to wyczułam :> to liczę, że wszystko powie Davidovi. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Od razu wiedziałam, że Chelsea jest w ciąży :) Ciekawi mnie reakcja Davida.. Coś czuje, że nie będzie szczęśliwy z tego powodu. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że ta ciąża zbliży do siebie Davida i Chelsea i będą razem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurde ale Chelsea ma problem ale od czego ma swoją przyjaciółkę... Już widzę minę Villi o ciąży...
    Mam nadzieje że się wszystko ułoży ;D
    Zapraszam do siebie ;*

    OdpowiedzUsuń