Pozwoliła
aby Aida i Idoya się nią zajęły. Przez cały ten czas pozostawała
jednak milcząca, starając się uporządkować sobie wszystko w
głowie. Posunięcie Davida wywołało w niej masę nieoczekiwanych
odczuć. Nie wiedziała jeszcze jak ma rozegrać całą sprawę.
Pozwoliła
aby Idoya zajęła się jej uczesaniem i podczas gdy siedziała w
łazience ubrana w puchowy miękki szlafrok, blondynka rozplatała
jej wałki które miał zamienić jej nieposkromione włosy w
piękne fale.
Aida
zajmowała się w tym czasie swoim manicure co chwile trajkocząc o różnych
sprawach.
-Dobrze,
ja się zbieram – jakąś godzinę później podniosła się
w końcu z łóżka Pepity i zaczęła zbierać swoje rzeczy –
Muszę jeszcze wrócić do domu po męża i bliźniaków.
Zamówiłam ci już taksówkę. W sypialni na wieszaku
leży dla ciebie sukienka. To taki drobny prezent. Widzimy się na
miejscu!
Znikając
w swoim małym garbusie dziewczyna posłała im jeszcze raz radosny
uśmiech. Wędrując ponownie do swojej sypialni, Chelsea czuła się
nieco zdziwiona relacją którą darzyła ją Aida. Znając
całą prawdę doskonale wiedziała, że dawno mogłaby ją
znienawidzić za to co zrobiła jej bratu. Na wieszaku dostrzegła
przepiękną sukienkę. Prostą, klasyczną przypominającą
elegancką kreację z lat 50.
-Pomogę
ci kochanie – zreflektowała się Idoya pomagając jej zdjąć
szlafrok – Naprawdę Chel, z brzuchem wyglądasz zjawiskowo...
Zmarszczyła
nieco brwi. Starała się ograniczać swoje uczucia co do dziecka.
Nie mogła się z tym pogodzić, ale bała się czy dała by radę
pokochać je kiedyś tak mocno jak prawdziwa matka. Wiedziała, że
rani w ten sposób nie tylko siebie, ale i swoje potomne.
Wsunęła
przez głowę materiał sukienki. Delikatny i cienki krój
idealnie dopasowywał się do jej szczupłego ciała, powodując, że
doskonale ukazywał jej szczupłą sylwetkę. Wsunęła stopy w
czarne klasyczne szpilki.
-Wyglądasz
zjawiskowo. Jak niesamowicie seksowna kobieta w ciąży –
Powiedziała układając jej włosy, a także delikatnie poprawiając
czerwoną szminkę na jej ustach.
-Wiesz
Iddy... Czasem zastanawiam się jak ja sobie poradzę.
Blondynka
posłała jej zaciekawione spojrzenie.
-Tylko
mi tu nie płacz. Damy sobie radę. Ja dałam, ty też dasz...
-Ale
ty pragnęłaś dziecka, a ja... Boję się, że nigdy nie pokocham
jej tak jak powinnam.
-Dasz
radę Chel... A tymczasem musisz się zbierać. I nie wracaj za
wcześnie – posłała jej radosne spojrzenie.
Chelsea
spojrzała na nią pytająco.
-Zaprosiłam
Xaviego na kolację.
Wchodząc
do eleganckiej restauracji czuła się przytłoczona widokiem wielu
eleganckich ludzi. Wiedziała, że za sprawą dziewczyn nie wyglądała
gorzej, ale nogi trzęsły się jej jak z waty. Starała się
zachowywać spokojnie, przy okazji ćwicząc oddechy tak jak jej to
radziła ostatnio Iddy. Jednak próba ochłonięcia legła w
gruzach już na wstępie gdy w hallu hotelowym dostrzegła Deosa –
kuzyna Davida Villi.
-Chelsea!
- usłyszała nad uchem kobiecy głośny głos Aidy, która
otuliła ją ramieniem – Wiedziałam, że będziesz wyglądać
zjawiskowo!
-Nie
mogę tam wejść – sapnęła nieco bardziej zdenerwowana.
-Oczywiście,
że możesz!
Spojrzała
ponownie na Elsę i Deosa stojących nieopodal.
-Nie
wspomniałaś że będzie tu cała twoja rodzina – jęknęła –
Oni mnie znienawidzą. Jestem kobietą która zniknęła z
życia twojego brata, a następnie wróciła, uwiodła go,
skrzywdziła i zaszła z nim w ciążę. O czymś jeszcze nie
wspomniałam?
Brunetka
pokiwała nieśmiało głową.
-Jesteś
tez moją przyjaciółką – przytuliła ją mocno – Oni
wiedzą Chelsea. Oczywiście byliśmy w domu i David rozsiał swoją
męczeńską historię. Broniłam cię i wszyscy się ze mną
zgadzają. To fakt, że to co mu zrobiłaś nie jest do
usprawiedliwienia, ale do wybaczenia i owszem. Dlatego wszyscy nie
mogą się doczekać aby cię spotkać.
-Oprócz
niego! Jak to będzie wyglądać Aida?!
-Właściwie
jest jedna rzecz o której nie wspomniałam rodzicom ani ja,
ani David... - posłała jej znaczące spojrzenie. Chelsea spuściła
wzrok dotykając zaokrąglonej części ciała.
-Wyglądasz
dziś zjawiskowo, a wierz mi David...
-Przepraszam
cię Aida, ale chcę tylko oddać mu ten jego świstek papieru. Nie
powinno mnie tu być – powiedziała prostując się i poprawiając
sukienkę – Nie dam sobie wejść na głowę.
Poprawił
krawat stając u boku Jose, który bez przerwy się uśmiechał.
Znał go od małego i cieszył się, że w końcu jego dobry
przyjaciel postanowił go odwiedzić. Sam Reina dobrze znał jego
rodzinę więc nie było problemem, że pojawił się na urodzinach
Aidy.
Stojąc
wśród tłumu ludzi – bliższych i dalszych znajomych jego
siostry, a także ich całej rodziny czuł się w końcu jak w domu.
Ostatnie miesiące były dla niego istną katorgą, dlatego w końcu
mógł odetchnąć.
-David!
- Usłyszał głos Elsy, która przeciskała się pomiędzy
zebranymi – Widziałam Chelsea!
Poczuł
jak krew mu w twarzy tężeje. Przez chwilę chciał przetrawić
słowa siostry, ale ułamek sekundy później faktycznie
dostrzegł ją nieopodal, beztrosko rozmawiającą z jakimś
mężczyzną.
Przez
dłuższy czas nie mógł od niej oderwać wzroku. Wyglądała
nieziemsko, aż poczuł jak jego mięśnie zbierają się w sobie.
Ubrana w obcisłą, seksowną sukienkę wyglądała dojrzalej, a za
razem bardziej pociągająco. I jeszcze była w ciąży. Jej widoczny
już znacznie brzuch przyprawił go o palipitacje. Mógł jej
nienawidzić a to co mu zrobiła, ale ją kochał. Kochał ją i nie
mógł o niej przestać myśleć. Każdego dnia zadręczał się
myślami o jej niej – jej słowach, gestach, dotyku. Dodatkowo te
piękne włosy, czerwone usta... Poczuł jak Reina szturcha go w
ramię.
-Stary
to Chelsea? - przytaknął jedynie nie mogąc oderwać od niej
wzroku. Przyprawiała go o palpitację serca. Ruszył z miejsca
starając się nikogo nie potrącić. Złapał Aidę za ramię
odciągając od Leto.
-Co
ona tu robi? - warknął w jej stronę, na co ona uśmiechnęła się
lekko.
-Jest
moim gościem – wyszeptała nieco ciszej – Pięknie wygląda
prawda braciszku?
Posłał
jej gniewne spojrzenie, ale równocześnie wiedział, że nie
może się z nią nie zgodzić.
Dopiero
teraz dostrzegł, że Chelsea rozmawia z jego matką. Brunetka stojąc
przy eleganckim marmurowym filarze ze szklaneczką w ręku przywitała
się z Doreą. Wyglądała na całkowicie zmieszaną. Widział, że
stanięcie przed Doreą w tej sytuacji będzie dla niej prawdziwym
wyzwaniem. Jego matka uśmiechnęła się i pocałowała ją w oba
policzki. Dopiero po paru sekundach dostrzegł jak kobieta odsuwa się
i lustruje dziewczynę. Powoli kręci niedowierzająco głową nadal
wpatrując się w zaokrąglony brzuch panny Cruz.
To
było jego dziecko. Jego niemowlę. Przez jego myśli przelatywała
wizja malutkiej Zaidy, którą pierwszy raz mógł wziąć
na ręce i nagle zapragnął aby i to maleństwo móc kołysać
każdej nocy.
Widział
jak jego matka płacze, a następnie przytula brunetkę do siebie.
Nie był w stanie znieść tego widoku.
-Poproszę
szampana – mruknął do kelnera sięgając po szkło stojące na
tacce i odwracając się na pięcie.
Siedziała
przy stoliku razem z Deosem, a także kilkoma jego znajomymi. Nie
odzywała się, bo nie miała po co. Nie znała tych ludzi i czuła,
że nie wysiedzi tak długo. Powoli sączyła wodę starając się
uśmiechać i przytakiwać.
-Chelsea
usiądź z nami proszę! - usłyszała nad uchem głos Aidy –
Porywam pannę Cruz.
Złapała
ją za rękę i pociągnęła w stronę stolika nieopodal gdzie już
siedziała jej rodzina. Dopiero teraz dostrzegła siedzących tam jej
rodziców, a także Davida.
-Nie
rób mi tego, błagam – jęknęła, ale dziewczyna udała że
tego nie słyszy.
Wszyscy
się do niej uśmiechali. Wszyscy oprócz jego. Wpatrywał się
w nią tylko przenikliwie, jeszcze bardziej ją zawstydzając. Aida
paplała coś ciągle, a ona skupiła się na swojej szklance. Nie
miała wiele do powiedzenia. Przed nią siedziała rodzina której
nigdy nie będzie częścią, ale jej córeczka owszem.
-Wiesz
już czy to chłopiec czy dziewczynka? Który to miesiąc? -
zawołała Pani Villa, a wszyscy spoglądali na nią wyczekująco.
-Prawie
szósty. Myślę, że to będzie córka – odpowiedziała
łapiąc wzrok piłkarza – wtedy będzie mogła tańczyć tak jak
ja.
-Kobiety
także grają w piłkę nożną – po raz pierwszy Guaje zabrał
głos.
-Nigdy nie
pozwolę by się tak kiedykolwiek stało – odpowiedziała wpatrując
się w niego gniewnie.
Nieco zbity z tropu posłał jej zawistne spojrzenie. Nie spodziewała
się, aż takiej pewności siebie. W szczególności, że nie
czuła się w tej chwili na siłach by o cokolwiek z nim walczyć.
-Zatańczymy?
- Villa podniósł się z miejsca i podszedł do niej
wyciągając rękę. Jego zachowanie trochę ją zaskoczyło, ale nie
wiedząc czemu przyjęła zaproszenie.
Nie
wiedząc czemu również, po raz pierwszy w życiu nie mogła dać sobie rady z
tańcem. Ani on ani ona nie czerpali z niego przyjemności. Żadne
nie potrafiło się nawet uśmiechnąć. Przy jej znakomitych
umiejętnościach, teraz zawodziła nie mogąc się pozbierać.
Nie
potrafiła mu nawet spojrzeć w oczy.
-Chciałbym
aby to był syn – powiedział nieco ciszej, ale mu nie
odpowiedziała. Nie po to miała się tu dzisiaj pojawić. Miała do
niego sprawę i to ona była dla niej priorytetem. Jednak jego
bliskość i ciepły oddech na szyi powoli doprowadzał ją do
szału. Nogi miała jak z waty, kiedy przyciągnął ją do siebie i
ręką objął ją jeszcze mocniej na plecach – Nie daję sobie z
tym wszystkim rady.
Poczuła
jak jego druga ręka przesunęła się na talię, a zaraz potem na
brzuch. Bijące ciepło biło od niego, sprawiając, że co raz
trudniej jej się oddychało. Poczuła jak robi jej się duszno, bo
mimo że David praktycznie się do niej nie odzywał to czuła jak
bombarduje ją swoimi emocjami.
Poczuła
jak ciepły oddech delikatnie muska jej obojczyk, a chwilę później
jego usta dotknęły jej warg. Po pół roku kiedy ostatni raz
odwdzięczyła mu się pocałunkiem, dotyk ten był dla niej jak
piorun. Odsunęła się gwałtownie starając złapać oddech. Nagła
sytuacja sprawiła, że zakręciło się jej w głowie.
-Nie
rób tego nigdy więcej – sapnęła wyswobadzając się z
jego objęć.
Schodząc
po schodach do głównej sali w której toczyło się
całe przyjęcie wpadł prosto na nią. Nie odezwał się nawet
słowem nadal nie wiedząc jak zareaguje na sytuację sprzed godziny.
Aida poklepała go po tamtym zdarzeniu z uznaniem po ramieniu, ale on
wolał tą sprawę na razie przemilczeć.
-Mam
do ciebie sprawę – powiedziała nie zaszczycając go spojrzeniem.
Wyminęła go i skierowała się wzdłuż korytarza, aż do końca
hallu bliżej szatni.
-To
twoje – zatrzymała się w bezpiecznej odległości od tłumu gości
i sięgnęła do kopertówki, wyciągając z niej białą
kopertę.
-To
dla ciebie – mruknął nie chcąc przyjąć liściku który
parę dni temu przekazał Xaviemu. Nie mógł skupić się na
jednej rzeczy. Jego wzrok co chwilę błądził z pięknej twarzy aż
do brzucha.
-Nie
jestem dziwką! - syknęła zbyt głośno wpychając mu kopertę w
ręce.
-Ciszej!
- odpowiedział jej natychmiastowo - Czuję się w obowiązku, abyś
miała pieniądze na wszystko czego potrzebujesz – zmarszczył
nieco brwi popychając ją w głąb korytarza.
-Na
pewno nie potrzebuję twoich pieniędzy! - widział w jej oczach
ogień i wiedział, że w tym stanie nie może się denerwować - Jak śmiesz!
-Chcę
zapewnić dziecku bezpieczeństwo – powiedział nieco ciszej,
podchodząc do niej i starając się jakoś ją uspokoić.
-Gdzieś
mam to bezpieczeństwo! Teraz ci się zebrało! - odpowiedziała
nawet nie kryjąc tego jak bardzo jest zdenerwowana.
-Chelsea?
Wszystko w porządku? - usłyszała głos Leto, kiedy opierała się
jedną ręką o ścianę. Przytaknęła uspokajająco, starając się
zapewnić, że ma wszystko pod kontrolą.
-Mam
gdzieś twoją forsę – jęknęła czując jak łzy zbierają się
pod jej powiekami – To kasa za co? Za noc? Za milczenie? Czy za
usługę?
-Zwariowałaś?
- warknął w jej stronę.
-Nie
pozwolę Ci nigdy, ale to nigdy abyś miał jakikolwiek wpływ na
moją córkę! - zacisnęła usta starając się nie płakać.
Dopiero teraz usłyszała głos Aidy przeplatany z innym głosem, a
także serię stukotów obcasów o posadzkę.
-Daj
mi spokój! - krzyknęła ukrywając twarz w dłoniach – Nie
chcę od ciebie niczego! Wiem, jak bardzo cię skrzywdziłam! To
najgorsza rzecz jaką zrobiłam w życiu, ale nie mogę już z tym
nic zrobić! A teraz jeszcze dziecko!
-Proszę
cię Chelsea! - poczuła jak próbuje ją przytrzymać
chwytając za ramiona i przyciągając ją do siebie.
-Nie
dam rady jej wychować, bo nie chciałam mieć teraz dziecka –
załkała osuwając się po ścianie, nadal nie mogąc wyswobodzić
się z uścisku piłkarza. Kucnęła łapiąc nerwowo powietrze.
Czuła,
że ma problem ze złapaniem oddechu. Dotknęła brzucha zamykając
oczy i czując jak robi jej się gorąco.
-Co
się dzieje David? - tuż za nim pojawiła się Aida, łapiąc go za
ramię. Ona jednak nadal trzymał Chelsea za rękę starając się
ratować sytuację.
-Boże,
chyba ją zdenerwowałem – jęknął starając się zachować
spokój – idź po mamę! Chelsea, słyszysz mnie? Oddychaj...
-David!
Co jej jest?! - usłyszał głos matki, która chwilę później
pojawiła się tuż nad nim.
-Nic
mi nie jest- sapnęła Cruz starając się wstać. Oparła się na
jego ramieniu ciągle trzymając się za brzuch – Jeszcze nie
rodzę.
-Trzeba
jechać do lekarza? - spytała Dorea, ale ta pokręciła nerwowo
głową.
-Nie,
nie. Proszę, zrobiło mi się jedynie trochę słabo – jęknęła,
po czym rozejrzała się po korytarzu – Mogę prosić o taksówkę?
Za dużo atrakcji jak na jeden dzień...
-Ja
ją zawiozę – zreflektował się brunet, nie dając jej nawet
odezwać się słowem i ciągnąc ją w stronę wyjścia – Przynieście proszę jej płaszcz...
______________________
Ta dam ;) Takie tam nowe.
______________________
Ta dam ;) Takie tam nowe.
muszę przyznać, że ten rozdział jest na serio genialny! tutaj widać, jak bardzo zmieniły się relacje pomiędzy Davidem a Pepitą. w pewnym sensie dziecko powinno ich do siebie bardziej zbliżyć, a nie oddalić. kochają się, ale niestety tego nie rozumieją. mam nadzieję, że z dzieckiem nic złego nie będzie. czekam na kolejny z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńJuż przestraszyłam się, że przez to zasłabnięcie Chelsea coś stanie się jej lub dziecku. Na szczęście jest OK. Mam nadzieję, że po tej sytuacji David zrozumie wszystko i zechce jej wysłuchać...
OdpowiedzUsuńOj namieszało się. Oby Pepicie nic się nie stało i oboje zrozumieli jak bardzo się kochają i zaczną cieszyć nadejściem bobasa. Dałam ciała z Tytkiem za co przepraszam, ale na pewno do niego wrócę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hmmm... końcówka się nam rozegrała. Zła Chelsea ;D
OdpowiedzUsuńPo części rozumiem ją ale pragnę aby była z Davidem i wszystko się między tą dwójką ułożyło ;D
Ja powinnam dzisiaj dodać nowości ale zapraszam jak nie czytałaś stare bo czeka na ciebie niespodzianka na www.zycie-to-decyzje.blogspot.com :**
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że sie pogodzą i wszystko będzie dobrze
OdpowiedzUsuń"Takie tam nowe." - nowe i genialne!
OdpowiedzUsuńOby Chelsea nic nie było i dziecku także!
Niech się wszystko ułoży i będzie dobrze! Widać jak ich do siebie ciągnie. Nadal coś do siebie czują.
Czekam na więcej!
Może mi się tylko wydaje, ale David chyba zaczyna czuć się odpowiedzialny za dziecko. Oboje powinni na spokojnie porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić.. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńPS. Nowość u mnie będzie, ale po maturach ustnych :)
Hej!
OdpowiedzUsuńChciałabym zacząć pisać kolejne opowiadanie i chciałabym zapytać czy masz może pomysł jaki piłkarz mógłby zostać głównym bohaterem? Jeżeli mogłabyś prosiłabym o wyrażenie swojego zdania na moim starym blogu : you-can-fix-everything.blogspot.com
Buziaki
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńZapraszam na prolog na moim nowym blogu:
http://we-can-feel-your-halo.blogspot.com/
Buziaki
Serdecznie zapraszam na rozdział czwarty na www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń